niedziela, 22 lipca 2012

PROLOGUE


Nie ma to jak wrócić na „stare śmieci” po czterech latach studiów  w  Wielkiej Brytanii na wydziale sztuk pięknych – fotografia.
Kiedy zapukałam do drzwi domu swojego brata - Josepa  Guardioli i Sali , ten od razu się do mnie przytulił jak tylko je otworzył . Spojrzał na mnie i  spytał, czemu nic mu nie powiedziałam o powrocie do Hiszpanii, bo by po mnie wyjechał na lotnisko. Moim wytłumaczeniem było oczywiście to, że nie chciałam mu robić kłopotu… Spytałam się go czy ma klucze do starego domu naszych rodziców, tam gdzie dorastaliśmy. 
- Oczywiście, że mam. Tylko poczekaj, muszę je znaleźć najpierw. Usiądź w salonie, a walizki  zostaw w przedpokoju. Powiedział i po chwili krzyknął do żony – Cristina! Deborah wróciła!
Cristina od razu przybiegła do salonu, gdzie zostawił mnie brat i przytuliła
- Jak dobrze, że już wróciłaś! Strasznie się za tobą stęskniłam, a Pep jeszcze bardziej! – jeszcze mocniej mnie przytuliła.
Bardzo ją lubiłam, jest naprawdę świetną bratową. Jest dla mnie prawie jak siostra.
- Zamierzasz tu zostać na stałe? – spytała i usiadła obok mnie na kanapie.
- Tak, właśnie przyszłam do Pepa po klucze do starego domu – uśmiechnęłam się.- Chciałam tam zamieszkać. Nie wyobrażam sobie już życia w Hiszpanii by nie mieszkać w domu po naszych rodzicach. Kocham ten dom jak nic innego…
- Dobrze, że go nie sprzedał. Wiedział, że kiedyś się przyda – zaśmiała się Cristina.
Po chwili do salonu wparował mój brat  trzymając w ręku klucze do domu.
- Tylko trzeba go trochę ogarnąć. – dodał, wręczając mi klucze. Jakbym tego nie wiedziała.
-Wiem, nie martw się. Mam póki co czas na odświeżenie, nie znalazłam jeszcze pracy. I wyprzedzając twoje pytanie, tak mam trochę odłożonych pieniędzy – dodałam jednym tchem jak zobaczyłam, że chce coś powiedzieć.
- Jasne. Jak coś to wiesz, mów. Zawsze ci pomogę! – przytulił mnie. Byłam od niego o siedemnaście lat młodsza, więc czuł się za mnie odpowiedzialny.
- Nie martw się. Jestem już dorosła i sobie poradzę – uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Wiem…Nie chcesz u nas zostać na obiedzie? – spytała żona mojego brata. Byłam strasznie głodna! I oczywiście przystałam na ich propozycję.
- Gdzie są dzieci?- spytałam po chwili, jak już zasiadaliśmy do stołu.
-Starsze zaraz powinny wrócić ze szkoły, a najmłodsze śpi sobie w pokoju – dodała Cristina uśmiechając się do mnie.

*

Brat  wyprowadził się  zaraz po tym jak zmarli nam rodzice. Nie chciał tego sprzedawać z racji tego, że była to pamiątka w pewnym sensie po rodzicach.  Wtedy specjalnie przerwałam na chwilę studia, by wrócić na pogrzeb. Przeżyłam to strasznie, ale co poradzę? Czasu nie można cofnąć. Potem wróciłam znowu do Niemiec i kontynuowałam studia. Starałam się zapomnieć o tej tragedii rodzinnej i coraz więcej czasu spędzałam ucząc się na sesje, czytając dużo książek…
Ale teraz kiedy tu jestem w Hiszpanii, już jako absolwentka Aberystwyth University w Wielkiej Brytanii  wiem, że te studia dobrze mi zrobiły, chociaż nadal czuję tą pustkę… I mam świadomość, że do ewentualnego  ślubu (którego nie planuje, bo nie mam nikogo) poprowadzi mnie brat…. nie tata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz