Kiedy
wyszłam od nich (po czterech godzinach siedzenia ) ze swoimi walizkami i
kluczami w ręku, brat spytał się czy mnie nie podwieźć. Odmówiłam
stanowczo. Chciałam się przejść, powspominać co działo się kiedyś, w drodze do nowego-starego
domu.
Chciałam
również zajść do mojego przyjaciela – Pique, z którym przyjaźniłam się od
najmłodszych lat. Mijając każdy dom, przypominały mi się śmieszne sytuacje z Gerardem w roli głównej.
Po dziesięciu minutach spaceru, doszłam do swojego starego domu. Otworzyłam drzwi
wejściowe i zostawiłam walizki. Nie zamykałam domu, wiedziałam, że w tej
okolicy nie grozi mi żadna kradzież czy nawet włamanie.
Przymknęłam
drzwi i udałam się do domu znajdującego się
na wprost mojego. Zapukałam i po chwili otworzył mi mój przyjaciel,
który wytrzeszczył oczy na mój widok.
- Debbie! Ty
tu jesteś! – przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
- Tak,
jestem. Wróciłam i nie zamierzam wyjeżdżać- zaśmiałam się i jeszcze przytulałam
się do swojego przyjaciela.
- Jak miło,
że wreszcie tu jesteś. Brakowało mi cię – dodał. Zaprosił mnie do środka.
- Ale tylko
na chwilę , muszę ogarnąć trochę dom – zastrzegłam jak weszłam.
- Jasne,
może bym ci pomógł? – zadeklarował się. Nie powiem, bardzo by mi przydała się
jego pomoc. Przytaknęłam na jego propozycję.
- Opowiadaj,
co tam się u ciebie działo! Długo się nie odzywałaś… - spytał od razu jak
usiadł tuż obok mnie na bardzo wygodnej kanapie.
- Odkąd
umarli rodzice cały czas siedziałam w książkach. Chciałam zapomnieć o tym
wszystkim, by nie potrzebnie się dołować. Już i tak swoje wypłakałam jak tylko
się dowiedziałam o tym wszystkim.
Skończyłam studia z wyróżnieniem i oto jestem tu. W Wielkiej Brytanii
nie mogłam znaleźć sobie pracy, która stuprocentowo odpowiadałaby mi, dlatego
wróciłam tu. Stęskniłam się za rodzinnym
krajem – uśmiechnęłam się przyjaźnie do Pique.
- Nie mogę
uwierzyć, że tu jesteś – dodał Geri.
- A właśnie, chcesz coś do picia?
Tak, to
nieogarnięcie Gerarda jest powalające.
- Nie
dziękuje, chciałabym się jak najszybciej zabrać
za porządki domowe. To idziesz ze mną? – spytałam i wstałam w kanapy.
Chłopak od
razu wstał za mną i przytaknął głową i wielkim uśmiechem na twarzy.
Jak ja się
za nim stęskniłam!
*
Ogarnianie
domu zajęło nam sporo czasu, ale przed późną nocą się wyrobiliśmy. W trakcie
wielkich porządków gadaliśmy o tym, jak trochę surowym trenerem jest mój brat,
na co ja komentowałam „że on taki jest i raczej się nie zmieni”. To biliśmy się
miotłami, które pożyczyłam od Gerarda.
Kiedy wychodził
do domu, mówiąc, że jutro ma ciężki trening, podziękowałam mu ogromnie za
pomoc.
Ten tylko
polecił się na przyszłość i pożegnał się ze mną całusem w policzek.
Po tym
wszystkim usiadłam na czystej już podłodze, włączyłam komputer i zaczęłam
przeglądać w internetowych sklepach meble
do domu. Miałam sporo odłożonych pieniędzy na koncie, dzięki temu, że
dorabiałam sobie trochę jak jeszcze studiowałam. Mogłam pozwolić sobie na dość
spore wyposażenie domu.
Nie ma to
jak zamawiać meble w nocy. Tak tylko potrafię ja. Ale przynajmniej będę mogła
zacząć urządzać dom już następnego dnia.
Wyłączyłam
laptop i położyłam go na starym już stoliku do kawy.
Sama udałam
się na górę i umyłam się. Potem przebrałam w piżamę, którą były krótkie
spodenki i bluzka mojego ulubionego zespołu – Linkin Parka. Zawsze kręciły mnie
rockowe brzmienia.
Udałam się w
stronę mojego starego pokoju, gdzie do tej pory znajdowała się stara komoda na
której były poukładane moje pluszaki. Po drugiej stronie pokoju wciąż było moje
łóżko. Położyłam się na nim, z racji tego że cały domu był już wytrzepany z
kurzu, pajęczyn i tak dalej. Musiałam się wyspać, gdyż czekał mnie jutro ciężki
dzień.
*
Już od
godziny dziesiątej byłam na nogach i nadzorowałam ludzi, którzy wnosili meble.
Kierowałam ich wszystkich gdzie mieli położyć dane meble. Koło południa
skończyli i wtedy przyszła moja bratowa.
- Matko,
jakie piękne meble kupiłaś! – zachwycała się od razu jak weszła do domu. Wtedy
zobaczyła małą komodę w salonie, która fajnie komponowała się ze starą kanapą.
- Myślisz,
że jakoś ten dom będzie wyglądał?- spytałam zaraz po tym jak się przywitałyśmy
całusem w policzek. – Najlepsze jest i tak łóżko!
- Jasne, że ten
dom będzie wyglądał i to jak! Łóżko zobaczę później, jak chcesz to od razu
możemy jechać do sklepu z farbami i wybierzemy coś fajnego na pomalowanie tych
zszarzałych ścian. – po jej oczach widać było, że już miała koncepcje na
kolory.
Przytaknęłam
na jej propozycje, uprzedzając że już nie wiele zostało mi na koncie.
- Nie martw
się. Przyjmijmy, że to będzie mały prezent ode mnie i Pepy. - dodała jak tylko zamknęłam dom i wsiadłam do
zaparkowanego na podjeździe auta. Chciałam się sprzeciwić, ale ona nie dała za
wygraną i w końcu uległam. Powiedziała również, że chętnie mi pomoże w tym
wszystkim.
Po pół
godzinnej jeździe dojechałyśmy do sklepu z rzeczami potrzebnymi do urządzenia
domu.
- Chodź, tam
są farby – wzięła mnie za rękę zaraz po tym jak weszłyśmy do sklepu.
Chwilę
później stałyśmy przed szeregiem farb, nie mogąc zdecydować które są najlepsze
do domu.
- Zobacz,
jakby dać tą ciemnofioletową do twojego
pokoju? Te taki ciepły żółty załóżmy do reszty pokoi na piętrze? Łazienkę
tradycyjnie białą, albo błękitną? A salon w beżu, a kuchnię w zieleni? Co ty na taki zestaw kolorów? –
spytała i pokazywała jeszcze raz po kolei próbki farb. Widać było jej zaangażowanie. Pamiętam, jak
urządzała dom swój i Pepy, to dopiero była jazda przez trzymanki!
Próbowałam
sobie jeszcze przez chwilę wyobrazić to wszystko, a kiedy wszystko sobie
ułożyłam w głowie przytaknęłam ochoczo. Bardzo spodobał mi się ten pomysł!
- No to
bierzemy, tę, tę, tę, tę i tę farbę – powiedziała do faceta, pokazując kolory,
który był odpowiedzialny za ten dział i który chętnie nam pomógł z
wyciągnięciem odpowiednich farb
Potem
podeszłyśmy do kas, gdzie Cristina zapłaciła za wszystko, a następnie bardzo
miły ochroniarz pomógł nam wsadzić te farby do bagażnika.
To był
kolejny udany dzień. Od jutra malowanie ścian! Mam nadzieję, że Pep da wolne
jutro piłkarzom, by chociaż Pique mi pomógł… no i oczywiście liczę na pomoc bratowej i Pepy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz