niedziela, 22 lipca 2012

1.


Kiedy wyszłam od nich (po czterech godzinach siedzenia ) ze swoimi  walizkami i  kluczami w ręku, brat spytał się czy mnie nie podwieźć. Odmówiłam stanowczo. Chciałam się przejść, powspominać co działo się kiedyś, w drodze do nowego-starego domu.
Chciałam również zajść do mojego przyjaciela – Pique, z którym przyjaźniłam się od najmłodszych lat. Mijając każdy dom, przypominały mi się  śmieszne sytuacje z Gerardem w roli głównej. Po dziesięciu minutach spaceru, doszłam do swojego starego domu. Otworzyłam drzwi wejściowe i zostawiłam walizki. Nie zamykałam domu, wiedziałam, że w tej okolicy nie grozi mi żadna kradzież czy nawet włamanie.  
Przymknęłam drzwi i udałam się do domu znajdującego się  na wprost mojego. Zapukałam i po chwili otworzył mi mój przyjaciel, który wytrzeszczył oczy na mój widok.
- Debbie! Ty tu jesteś! – przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
- Tak, jestem. Wróciłam i nie zamierzam wyjeżdżać- zaśmiałam się i jeszcze przytulałam się do swojego przyjaciela.
- Jak miło, że wreszcie tu jesteś. Brakowało mi cię – dodał. Zaprosił mnie do środka.
- Ale tylko na chwilę , muszę ogarnąć trochę dom – zastrzegłam jak weszłam.
- Jasne, może bym ci pomógł? – zadeklarował się. Nie powiem, bardzo by mi przydała się jego pomoc. Przytaknęłam na jego propozycję.
- Opowiadaj, co tam się u ciebie działo! Długo się nie odzywałaś… - spytał od razu jak usiadł tuż obok mnie na bardzo wygodnej kanapie.
- Odkąd umarli rodzice cały czas siedziałam w książkach. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim, by nie potrzebnie się dołować. Już i tak swoje wypłakałam jak tylko się dowiedziałam o tym wszystkim.  Skończyłam studia z wyróżnieniem i oto jestem tu. W Wielkiej Brytanii nie mogłam znaleźć sobie pracy, która stuprocentowo odpowiadałaby mi, dlatego wróciłam tu. Stęskniłam się  za rodzinnym krajem – uśmiechnęłam się przyjaźnie do Pique.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – dodał Geri.  -  A właśnie, chcesz coś do picia?
Tak, to nieogarnięcie Gerarda jest powalające.
- Nie dziękuje, chciałabym się jak najszybciej zabrać  za porządki domowe. To idziesz ze mną? – spytałam i wstałam w kanapy.
Chłopak od razu wstał za mną i przytaknął głową i wielkim uśmiechem na twarzy.
Jak ja się za nim stęskniłam!

*
Ogarnianie domu zajęło nam sporo czasu, ale przed późną nocą się wyrobiliśmy. W trakcie wielkich porządków gadaliśmy o tym, jak trochę surowym trenerem jest mój brat, na co ja komentowałam „że on taki jest i raczej się nie zmieni”. To biliśmy się miotłami, które pożyczyłam od Gerarda.
Kiedy wychodził do domu, mówiąc, że jutro ma ciężki trening, podziękowałam mu ogromnie za pomoc.
Ten tylko polecił się na przyszłość i pożegnał się ze mną całusem w policzek.
Po tym wszystkim usiadłam na czystej już podłodze, włączyłam komputer i zaczęłam przeglądać  w internetowych sklepach meble do domu. Miałam sporo odłożonych pieniędzy na koncie, dzięki temu, że dorabiałam sobie trochę jak jeszcze studiowałam. Mogłam pozwolić sobie na dość spore wyposażenie domu.
Nie ma to jak zamawiać meble w nocy. Tak tylko potrafię ja. Ale przynajmniej będę mogła zacząć urządzać  dom już  następnego dnia.
Wyłączyłam laptop i położyłam go na starym już stoliku do kawy.
Sama udałam się na górę i umyłam się. Potem przebrałam w piżamę, którą były krótkie spodenki i bluzka mojego ulubionego zespołu – Linkin Parka. Zawsze kręciły mnie rockowe brzmienia.
Udałam się w stronę mojego starego pokoju, gdzie do tej pory znajdowała się stara komoda na której były poukładane moje pluszaki. Po drugiej stronie pokoju wciąż było moje łóżko. Położyłam się na nim, z racji tego że cały domu był już wytrzepany z kurzu, pajęczyn i tak dalej. Musiałam się wyspać, gdyż czekał mnie jutro ciężki dzień.

*
Już od godziny dziesiątej byłam na nogach i nadzorowałam ludzi, którzy wnosili meble. Kierowałam ich wszystkich gdzie mieli położyć dane meble. Koło południa skończyli i wtedy przyszła moja bratowa.
- Matko, jakie piękne meble kupiłaś! – zachwycała się od razu jak weszła do domu. Wtedy zobaczyła małą komodę w salonie, która fajnie komponowała się ze starą kanapą.
- Myślisz, że jakoś ten dom będzie wyglądał?- spytałam zaraz po tym jak się przywitałyśmy całusem w policzek. – Najlepsze jest i tak łóżko!
- Jasne, że ten dom będzie wyglądał i to jak! Łóżko zobaczę później, jak chcesz to od razu możemy jechać do sklepu z farbami i wybierzemy coś fajnego na pomalowanie tych zszarzałych ścian. – po jej oczach widać było, że już miała koncepcje na kolory.
Przytaknęłam na jej propozycje, uprzedzając że już nie wiele zostało mi na koncie.
- Nie martw się. Przyjmijmy, że to będzie mały prezent ode mnie i Pepy. -  dodała jak tylko zamknęłam dom i wsiadłam do zaparkowanego na podjeździe auta. Chciałam się sprzeciwić, ale ona nie dała za wygraną i w końcu uległam. Powiedziała również, że chętnie mi pomoże w tym wszystkim.
Po pół godzinnej jeździe dojechałyśmy do sklepu z rzeczami potrzebnymi do urządzenia domu.
- Chodź, tam są farby – wzięła mnie za rękę zaraz po tym jak weszłyśmy do sklepu.
Chwilę później stałyśmy przed szeregiem farb, nie mogąc zdecydować które są najlepsze do domu.
- Zobacz, jakby dać tą ciemnofioletową  do twojego pokoju? Te taki ciepły żółty załóżmy do reszty pokoi na piętrze? Łazienkę tradycyjnie białą, albo błękitną? A salon w beżu, a kuchnię  w zieleni? Co ty na taki zestaw kolorów? – spytała i pokazywała jeszcze raz po kolei próbki farb. Widać  było jej zaangażowanie. Pamiętam, jak urządzała dom swój i Pepy, to dopiero była jazda przez trzymanki!
Próbowałam sobie jeszcze przez chwilę wyobrazić to wszystko, a kiedy wszystko sobie ułożyłam w głowie przytaknęłam ochoczo. Bardzo spodobał mi się ten pomysł!
- No to bierzemy, tę, tę, tę, tę i tę farbę – powiedziała do faceta, pokazując kolory, który był odpowiedzialny za ten dział i który chętnie nam pomógł z wyciągnięciem odpowiednich farb
Potem podeszłyśmy do kas, gdzie Cristina zapłaciła za wszystko, a następnie bardzo miły ochroniarz pomógł nam wsadzić te farby do bagażnika.
To był kolejny udany dzień. Od jutra malowanie ścian! Mam nadzieję, że Pep da wolne jutro piłkarzom, by chociaż Pique mi pomógł… no i oczywiście liczę na  pomoc bratowej i Pepy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz