wtorek, 27 listopada 2012

Epilogue



- Tak bardzo się cieszę, że tu jesteś! – powiedziałam do Ibrahima, jak tylko wyszedł na terminal. Podniósł mnie minimalnie nad podłogą i wpił się w moje usta. Ja zarzuciłam mu ręce na kark i oddawałam pocałunki. Kiedy się ode mnie oderwał, prawą rękę wplótł w moją, a drugą ręką podniósł swój bagaż.
- Ale i tak cię zabije, za to co musiałam przeżywać! – uderzyłam go lekko w ramię – Nie rób mi więcej czegoś takiego.
- Masz to jak w banku – ucałował moje czoło, na postoju dla taksówek. Wzięliśmy jedną, która zawiozła nas do jego mieszkania. Jak tylko przekroczyliśmy próg jego domu, znajdującego się na drugim piętrze, rzucił bagaż w róg i przywarł swoim ciałem do mojego. Oparłam się o ścianę i pozwalałam na to by Ibi całował każdą część mojego ciała, poczynając od szyi.  Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Rzucił na łóżko i zdjął koszulkę. Kocham patrzeć na jego ciało a w dodatku jest póki co całe moje! Poddawałam się jego pieszczotom całkowicie. Wciąż nie odrywał ust od mojego ciała. Pozbył się już moich spodenek i koszulki i kontynuował.

Obudziłam się to był już wieczór. Czułam jak wodzi palcem po moim nagim ramieniu. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się by na niego spojrzeć.
- Czemu mnie nie obudziłeś – mruknęłam i wtuliłam się w jego tors.
Nic nie odpowiedział tylko musnął moje usta.
- To był najlepszy dzień w moim życiu – powiedziałam, wodząc palcem wskazującym po jego torsie. Łaskotało go to, bo wciąż się uśmiechał.
- Kto powiedział, że się skończył -  mruknął mi prosto w ucho i objął mnie w pasie pod kołdrą, ponownie całując moją szyję.
- Kocham cię!

*
Jakiś czas później Ibrahim oświadczył mi się na jednym z obiadów całej FC Barcelony. Wygrali mecz i jak Pep obiecał, zabrał całą drużynę na obiad. Tam gdzie Ibi tam i ja. Oświadczył się w obecności wszystkich zawodników, którzy po tym jak odpowiedziałam mu ’tak’ na to jedno magiczne pytanie, głośno klaskali i gwizdali. Zamieszkaliśmy razem w moim domu, którego nie mogłam oddać  pod wynajem. Byłam z nim za bardzo związana emocjonalnie. Było naprawdę fantastycznie. 
Niestety niedługo po tym Ibrahim zerwał wiązadła w kolanie, co wykluczyło go na długie miesiące w rozgrywkach. Z dnia na dzień był coraz bardziej tym przybity. Potrafił nie odzywać się do mnie przez kilka dni z rzędu.  Przestało być tak kolorowo jak na początku naszego związku, ale jakoś sobie radziłam z tym. Miałam Gerarda, Cristinę…
Później zaciążyłam po jednej nocy, która miała być zgodą po kilku dni milczenia ze strony Ibrahima. On oczywiście był tą wiadomością uradowany, choć ja nie do końca. Teraz jestem w siódmym miesiącu ciąży i wyglądam jak jeden ogromny wieloryb, chodź Ibrahim twierdzi, że wyglądam fantastycznie. Nie wierzę mu, bo widzę siebie w lustrze. Jak usłyszał, że będzie miał syna, spadł z krzesła w pomieszczeniu gdzie robili naszemu maluchowi USG.  Ślub prawdopodobnie weźmiemy jak urodzi się  Alvaro Lucio Afellay. Obecnie mieszkamy w Niemczech –  w Galsenkirchen. Kiedy Pep odszedł z FC Barcelony, pałeczkę  przejął Tito Vilanova, w planach którego Ibrahim nie miał pewnego miejsca. Został wypożyczony do Schalke 04, gdzie dostał szansę na regularne występy. Powoli uczę się języka niemieckiego choć to trochę trudne dla mnie. Na dwa tygodnie przed porodem oboje wrócimy do Hiszpanii, gdzie zarzekłam się, że urodzę. Choćby nie wiem co!  Ibrahim oczywiście nie robi żadnych problemów, wie jak ważna jest dla mnie Hiszpania. Do Niemiec za kilka dni przyleci jego mama, z którą miałam już przyjemność się poznać i nie za bardzo mnie polubiła,  i Samir.  Ibi powtarzał mi po pierwszym spotkaniu z jego rodzicielką, że ona mnie jeszcze pokocha jak on mnie. Wiedziałam, że tak nie będzie szczególnie po tym jak dowiedziała się, że jestem w ciąży…


______
ale ja jestem głupia... Żeby zapomnieć opublikować epilog?!
Przepraszam, jakoś mi to umknęło xD
A więc, kolejne zakończone już opowiadanie. Było mi bardzo miło czytać wasze komentarze, bo wiem, że nie jestem idealną pisarką, ale miło, że ktoś to czytał :)
Epilog jak epilog - wyjaśniający chyba wszystkie wątpliwości...
Jak wiecie, zaczęłam opowiadanie o Piazonie KLIK
a lada chwila ruszam z Ramosem! :) KLIK
Tak więc, mam nadzieję, że do zobaczenia na którymś z kolejnych moich blogów.
Całusy! :D

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> dobrze, że wszystko się w końcu wyjaśniło i jest szczęśliwe zakończenie :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec.. ;/
    Niemniej, świetny odcinek :D
    Mały Ibi < 3
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek wspaniały. Będzie mały Afellay, wszystko sie fantastycznie ułozyło. Żyć nie umierać :)

    Ślicznie to opisałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojajaja, jak słodko! :D Szkooda, ze to koniec i wybacz, ze dopiero teraz komentuje - tez mam niezły zapłon ;/ No nic, jestem ciekawa twoich kolejnych wariacji pisarskixch. pozdrawiam! :* :D

    OdpowiedzUsuń
  5. DLACZEGO TO JUŻ KONIEC?! ;ccc
    Tak pięknie jest <3 Wszystko zaczęło się układać, będą mieli dziecko, wezmą ślub, JEJU PROSZĘ CIĘ PISAJ DALEJ! *___*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobała mi się ta historia. Cieszę się, że wszystko dobrze się zakończyło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń