poniedziałek, 13 sierpnia 2012

5.


Wyszłam z domu brata dopiero koło północy. Bardzo dobrze gawędziło mi się z rodzicami Cristiny – to naprawdę fantastyczni ludzie. Kiedy wychodziłam, Pep zaproponował by mnie odwieźć. Kategorycznie odmówiłam z racji tego, że trochę  wypił sobie z teściem, a ja bardzo lubiłam spacerować nocą.

Noc to dla mnie czas na przemyślenia. Cisza, spokój i gwiazdy na niebie.
Kiedy doszłam do swojego domu, położyłam się w ogródku i patrzyłam prosto w rozgwieżdżone niebo. Było takie piękne, że szybko pobiegłam to domu i wzięłam aparat. Znów się położyłam i robiłam zdjęcia.

Fotografia to jedyne zainteresowanie, które   odziedziczyłam po matce. Ona też kochała robić zdjęcia. W domu jest cały stos albumów z okresu jak Pep był mały, starszy… i potem jak on trzyma mnie na rękach. Już tylko on mi pozostał…
- Siemanko, piękna! – usłyszałam znajomy głos. Wyłączyłam aparat i usiadłam. Spojrzałam i kto to był? Oczywiście, że Pique.
- Cześć – powiedziałam trochę smutnym głosem.
- Co się stało? Smutek piękności szkodzi- ten to umiał pocieszać.
- Chyba złość – poprawiłam go i spojrzałam na jego wiecznie radosną buźkę.
- Nie, piękność – kłócił się i uśmiechnął.
Ja pokręciłam głową z dezaprobatą. O nic nie pytał, tylko przytulił, a mi poleciało kilka łez po policzku.
- Nawet nie wiem jak ci musi być ciężko. Nie chcę wiedzieć, ale masz mnie. O każdej porze dnia i nocy, piękna – powiedział i pogładził dłonią moje ramię.
 -Dzięki – powiedziałam, po chwili ogarniając się. Powiedziałam coś sobie- przy nagrobku rodziców, nigdy, ale to przenigdy nie okaże słabości. Będę silna. Ale jak zwykle szlag trafił moje postanowienie.
- Jak tam z Ibrahimem? Widziałaś się z nim? – spytał ni z gruszki ni z pietruszki.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Wczoraj robiłaś mu masę zdjęć, dzisiaj chyba też… - odpowiedział i spojrzał na mnie. – Tylko mów prawdę, bo jak nie… - uniósł dłonie na wysokość moich żeber. Łaskotki, tylko nie to!
- Dobra, dobra. No, podoba mi się… ale to pewnie zauroczenie. Dobrze wiesz, że nie mam szczęścia do chłopaków, dlaczego tym razem miałoby się zmienić?
Z nim mogłam porozmawiać o wszystkim. Był starszy o rok, ale co z tego? Traktuję go jak brata… I on podobnie.
- Dlatego, że on do ciebie też coś …  - odpowiedział.
- Skąd to wiesz?
- Nie muszę wiedzieć. Mam oczy! To widać.
- Nie wiem… Pożyjemy, zobaczymy – odpowiedziałam. Nie widziałam co mam o tym myśleć. Może…?Nie, to niemożliwe. Wstałam z trawnika otrzepując się lekko.
On również wstał i powiedział do mnie:
- Zaufaj mi. Ja wszystko widzę… i dzięki temu wiem co będzie. Więc teraz pozwól, że złożę ci życzenia świąteczne. Zdrówka, szczęścia…przede wszystkim w miłości i tak w ogóle – przytulił mnie.
Ja odpowiedziałam mu mniej więcej to samo i pożegnaliśmy się całusem w policzek.
Potem każdy udał się  do swojego domu.

*
Wstałam i zerknęłam na telefon, konkretniej to na godzinę  jaką wskazywał.
- Dziesiąta – mruknęłam pod nosem, patrząc również że mam jedną nieodebraną wiadomość. Odczytałam ją szybko.
-‘ Cześć, tu Ibrahim. Miałabyś może ochotę się spotkać? ‘
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Prędko mu odpisałam, że z miłą chęcią.
-‘ To może wpadnę po Ciebie koło piętnastej? Musiałabyś mi tylko podać adres’
Od razu napisałam mu swój adres z zapytaniem czy tu w ogóle trafi.
Nie czekałam zbyt długo na odpowiedź, która była negatywna.
Ja się tylko zaśmiałam pod nosem i zaproponowałam, że może spotkalibyśmy się pod Camp Nou.
Odpowiedział, krótkim i zwięzłym -‘Tak’
Wyskoczyłam z łóżka jak jakaś oparzona. Chyba już się nakręciłam. Nie miałam pojęcia co na siebie włożyć. Telefon do przyjaciela pilnie potrzebny! – Cristina.

Po telefonie do bratowej, nerwowo chodziłam po domu, oczekując na przybycie Cristiny.
Umyłam się i spięłam włosy. Ubrałam taką sukienkę ‘po domu’, która nie nadawała się już do pokazywania  ludziom.
Po kilku minutach do domu weszła Cristina.
- Co to za pilna sprawa?- spytała od razu, całując w policzek na przywitanie.
- Spotkanie. – odpowiedziałam krótko i zaprowadziłam ją do swojego pokoju.
Otworzyłam szafę i patrzyłyśmy się w nią przez dłuższą chwilę.
- Z kim? – spytała i poruszyła brwiami.
- Ale nie powiesz Pepowi?
Wiedziałam jaki jest mój brat.  Wkurzyłby się jakby się dowiedział, że spotykam się z jego zawodnikiem. Kiedyś jak przyjechałam w chwili przerwy podczas studiów z chłopakiem- Chrisem, to wyrzucił go za drzwi, tłumacząc mi, że „ nie podoba mu się z twarzy”. Chris od tamtej pory się do mnie nie odzywa. I nawet mu się nie dziwię...
Ona gestem przejechała po ustach, jakby zamykała je na zamek błyskawiczny.
- Z Ibrahimem – odpowiedziałam.
- Tym nowym zawodnikiem Barcy?
Przytaknęłam.
- Od razu mówię, że Wam kibicuję! – ucieszyła się.
- Weź Ty się stuknij w czoło. To tylko spotkanie koleżeńskie! Nic więcej – zastrzegłam.
Ona tylko machnęła ręką, mówiąc z szerokim uśmiechem - I tak wiem swoje.
_______
no to mamy piątkę :D do 11 odcinka mam napisane, a 12 już w głowie i w połowie zapisany na skrawkach papieru ^^
Mam nadzieję, że jakoś się spodobało! 
Do następnego : *

9 komentarzy:

  1. Skoro to spotkanie koleżeńskie to czemu tak bardzo zastanawia się co nałożyć? xP
    Jestem strasznie ciekawa co tam dalej wymyśliłaś. Z utęsknieniem czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :> Pique jest fantastycznym przyjacielem :D uwielbiam go takiego :> No właśnie skoro to spotkanie koleżeńskie to po co woła Cristine, by pomogła się jej ubrać? :> Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :) Widać, że Debbie i Affelaya do siebie ciągnie :) I zgadzam się z @Rose Blanca - Pique to fantastyczny przyjaciel ;D Czekam na 6 :**

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no. Widzę, że akcja się rozkręca i bardzo dobrze! Ciekawa jestem jak wyjdzie to spotkanie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela jak Pique! ;D
    Co do spotkania to może być początek czegoś namiętnego ;DD
    Cristina ma oko do mody, idealnie dobierze stroje Debbie, że aż Ibiemu szczęka opadnie! ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. o tak, robienie zapasów jest fenomenalne :D Coś czuje, że miłość wisi w powietrzu i nie mogę doczekać się, kiedy to wszystko się rozwinie ^^ hahahh Pep jest okropny, jak on mógł powiedzieć tak byłemu chłopakowi swojej siostry xD Oby jak najpóźniej dowiedział się o Ibim, tak chyba będzie najlepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę Debbie takiego przyjaciela jak Pique, kocham go takiego:). A co do Ibiego i naszej bohaterki, to ciągnie ich do siebie. Pique ma racje i ona się tego nie wyprze:) Świetny rozdział:*
    Czekam na kolejny:)
    http://precio-de-la-victoria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. hehehe, Pique to jest jednak zarąbist człowiek! Ale wiesz, kogo ja lubię najbardziej? Puyola, ot! Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie o Barcelonie. Huh, musi być dobre! Ale czytania, bardzo fajnie <3 A tymczasem zapraszam do mnie: http://idealna-katalonia.blogspot.com Pozdrawiam, Asia ;)

    OdpowiedzUsuń