Wyszłam z
domu brata dopiero koło północy. Bardzo dobrze gawędziło mi się z rodzicami
Cristiny – to naprawdę fantastyczni ludzie. Kiedy wychodziłam, Pep zaproponował
by mnie odwieźć. Kategorycznie odmówiłam z racji tego, że trochę wypił sobie z
teściem, a ja bardzo lubiłam spacerować nocą.
Noc to dla
mnie czas na przemyślenia. Cisza, spokój i gwiazdy na niebie.
Kiedy
doszłam do swojego domu, położyłam się w ogródku i patrzyłam prosto w
rozgwieżdżone niebo. Było takie piękne, że szybko pobiegłam to domu i wzięłam
aparat. Znów się położyłam i robiłam zdjęcia.
Fotografia
to jedyne zainteresowanie, które
odziedziczyłam po matce. Ona też kochała robić zdjęcia. W domu jest cały
stos albumów z okresu jak Pep był mały, starszy… i potem jak on trzyma mnie na
rękach. Już tylko on mi pozostał…
- Siemanko,
piękna! – usłyszałam znajomy głos. Wyłączyłam aparat i usiadłam. Spojrzałam i
kto to był? Oczywiście, że Pique.
- Cześć –
powiedziałam trochę smutnym głosem.
- Co się
stało? Smutek piękności szkodzi- ten to umiał pocieszać.
- Chyba
złość – poprawiłam go i spojrzałam na jego wiecznie radosną buźkę.
- Nie,
piękność – kłócił się i uśmiechnął.
Ja
pokręciłam głową z dezaprobatą. O nic nie pytał, tylko przytulił, a mi
poleciało kilka łez po policzku.
- Nawet nie
wiem jak ci musi być ciężko. Nie chcę wiedzieć, ale masz mnie. O każdej porze
dnia i nocy, piękna – powiedział i pogładził dłonią moje ramię.
-Dzięki – powiedziałam, po chwili ogarniając
się. Powiedziałam coś sobie- przy nagrobku rodziców, nigdy, ale to przenigdy nie
okaże słabości. Będę silna. Ale jak zwykle szlag trafił moje postanowienie.
- Jak tam z
Ibrahimem? Widziałaś się z nim? – spytał ni z gruszki ni z pietruszki.
Spojrzałam
na niego pytająco.
- Przecież
widzę, że coś jest na rzeczy. Wczoraj robiłaś mu masę zdjęć, dzisiaj chyba też…
- odpowiedział i spojrzał na mnie. – Tylko mów prawdę, bo jak nie… - uniósł
dłonie na wysokość moich żeber. Łaskotki, tylko nie to!
- Dobra,
dobra. No, podoba mi się… ale to pewnie zauroczenie. Dobrze wiesz, że nie mam
szczęścia do chłopaków, dlaczego tym razem miałoby się zmienić?
Z nim mogłam
porozmawiać o wszystkim. Był starszy o rok, ale co z tego? Traktuję go jak
brata… I on podobnie.
- Dlatego,
że on do ciebie też coś … -
odpowiedział.
- Skąd to
wiesz?
- Nie muszę
wiedzieć. Mam oczy! To widać.
- Nie wiem…
Pożyjemy, zobaczymy – odpowiedziałam. Nie widziałam co mam o tym myśleć.
Może…?Nie, to niemożliwe. Wstałam z trawnika otrzepując się lekko.
On również
wstał i powiedział do mnie:
- Zaufaj mi.
Ja wszystko widzę… i dzięki temu wiem co będzie. Więc teraz pozwól, że złożę ci
życzenia świąteczne. Zdrówka, szczęścia…przede wszystkim w miłości i tak w
ogóle – przytulił mnie.
Ja
odpowiedziałam mu mniej więcej to samo i pożegnaliśmy się całusem w policzek.
Potem każdy
udał się do swojego domu.
*
Wstałam i
zerknęłam na telefon, konkretniej to na godzinę
jaką wskazywał.
- Dziesiąta
– mruknęłam pod nosem, patrząc również że mam jedną nieodebraną wiadomość.
Odczytałam ją szybko.
-‘ Cześć, tu Ibrahim. Miałabyś może ochotę się
spotkać? ‘
Mimowolnie
się uśmiechnęłam. Prędko mu odpisałam, że z miłą chęcią.
-‘ To może wpadnę po Ciebie koło piętnastej?
Musiałabyś mi tylko podać adres’
Od razu
napisałam mu swój adres z zapytaniem czy tu w ogóle trafi.
Nie czekałam
zbyt długo na odpowiedź, która była negatywna.
Ja się tylko
zaśmiałam pod nosem i zaproponowałam, że może spotkalibyśmy się pod Camp Nou.
Odpowiedział,
krótkim i zwięzłym -‘Tak’
Wyskoczyłam
z łóżka jak jakaś oparzona. Chyba już się nakręciłam. Nie miałam pojęcia co na
siebie włożyć. Telefon do przyjaciela pilnie potrzebny! – Cristina.
Po telefonie
do bratowej, nerwowo chodziłam po domu, oczekując na przybycie Cristiny.
Umyłam się i
spięłam włosy. Ubrałam taką sukienkę ‘po domu’, która nie nadawała się już do
pokazywania ludziom.
Po kilku
minutach do domu weszła Cristina.
- Co to za
pilna sprawa?- spytała od razu, całując w policzek na przywitanie.
- Spotkanie.
– odpowiedziałam krótko i zaprowadziłam ją do swojego pokoju.
Otworzyłam
szafę i patrzyłyśmy się w nią przez dłuższą chwilę.
- Z kim? –
spytała i poruszyła brwiami.
- Ale nie
powiesz Pepowi?
Wiedziałam
jaki jest mój brat. Wkurzyłby się jakby
się dowiedział, że spotykam się z jego zawodnikiem. Kiedyś jak przyjechałam w
chwili przerwy podczas studiów z chłopakiem- Chrisem, to wyrzucił go za drzwi,
tłumacząc mi, że „ nie podoba mu się z twarzy”. Chris od tamtej pory się do
mnie nie odzywa. I nawet mu się nie dziwię...
Ona gestem
przejechała po ustach, jakby zamykała je na zamek błyskawiczny.
- Z
Ibrahimem – odpowiedziałam.
- Tym nowym
zawodnikiem Barcy?
Przytaknęłam.
- Od razu
mówię, że Wam kibicuję! – ucieszyła się.
- Weź Ty się
stuknij w czoło. To tylko spotkanie koleżeńskie! Nic więcej – zastrzegłam.
Ona tylko
machnęła ręką, mówiąc z szerokim uśmiechem - I tak wiem swoje.
_______
no to mamy piątkę :D do 11 odcinka mam napisane, a 12 już w głowie i w połowie zapisany na skrawkach papieru ^^
Mam nadzieję, że jakoś się spodobało!
Do następnego : *
Skoro to spotkanie koleżeńskie to czemu tak bardzo zastanawia się co nałożyć? xP
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa co tam dalej wymyśliłaś. Z utęsknieniem czekam na kolejny
świetny rozdział :> Pique jest fantastycznym przyjacielem :D uwielbiam go takiego :> No właśnie skoro to spotkanie koleżeńskie to po co woła Cristine, by pomogła się jej ubrać? :> Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) Widać, że Debbie i Affelaya do siebie ciągnie :) I zgadzam się z @Rose Blanca - Pique to fantastyczny przyjaciel ;D Czekam na 6 :**
OdpowiedzUsuńNo, no. Widzę, że akcja się rozkręca i bardzo dobrze! Ciekawa jestem jak wyjdzie to spotkanie! ;-)
OdpowiedzUsuńKażdy chciałby mieć takiego przyjaciela jak Pique! ;D
OdpowiedzUsuńCo do spotkania to może być początek czegoś namiętnego ;DD
Cristina ma oko do mody, idealnie dobierze stroje Debbie, że aż Ibiemu szczęka opadnie! ;D
Pozdrawiam ;**
o tak, robienie zapasów jest fenomenalne :D Coś czuje, że miłość wisi w powietrzu i nie mogę doczekać się, kiedy to wszystko się rozwinie ^^ hahahh Pep jest okropny, jak on mógł powiedzieć tak byłemu chłopakowi swojej siostry xD Oby jak najpóźniej dowiedział się o Ibim, tak chyba będzie najlepiej :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Debbie takiego przyjaciela jak Pique, kocham go takiego:). A co do Ibiego i naszej bohaterki, to ciągnie ich do siebie. Pique ma racje i ona się tego nie wyprze:) Świetny rozdział:*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:)
http://precio-de-la-victoria.blogspot.com
hehehe, Pique to jest jednak zarąbist człowiek! Ale wiesz, kogo ja lubię najbardziej? Puyola, ot! Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie o Barcelonie. Huh, musi być dobre! Ale czytania, bardzo fajnie <3 A tymczasem zapraszam do mnie: http://idealna-katalonia.blogspot.com Pozdrawiam, Asia ;)
OdpowiedzUsuń