W efekcie
końcowym Cristina wybrała mi krótkie dżinsowe spodenki do tego bluzka na
ramiączkach.
- Sukienka
to zbyt oficjalna… to tak bardziej na randkę… -
puściła mi oczko
Przebrałam
się i pokazałam się jej. Ona powiedziała ‘genialnie’ i poklepała miejsce obok
siebie na moim łóżku. Usiadłam i Cristina dalej mówiła :
- Swoją
drogą, kiedy będziesz chciała powiedzieć o nim Pepowi?
- Nie
myślałam o tym… Nie wiem czy coś z tego będzie, więc wolałabym się z tym trochę
wstrzymać – odpowiedziałam. – Znamy się dopiero drugi dzień? Trzeci? Dzisiaj to
takie wyjście bardziej koleżeńskie… - posłałam jej ciepły uśmiech.
- No dobra,
jak wrócisz to zadzwoń do mnie czy coś to mi opowiesz!
- Jasne, nie
ma sprawy. Dzięki za ‘stylowy’ ratunek – zaśmiałam się.
Na pożegnanie
się przytuliłyśmy i Cristina poszła do
domu. Naprawdę, bratową mam genialną!
Kiedy byłam
w drodze do pokoju, rozległo się pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam i
otworzyłam.
- Piękna, co
tam porabiasz? – no tak. Nikt inny nie mógł wpaść jak Pique. Wszedł i rozgościł
się na mojej kanapie.
- Szykuję
się, za pół godziny wychodzę… - odpowiedziałam i kąciki moich ust mimowolnie
się uniosły.
- I po
twojej minie już nawet wiem z kim – zaśmiał się – z Niejakim Ibrahimem Afellayem,
zgadza się?
Ten to
potrafi mnie rozszyfrować.
Przytaknęłam
tylko.
- Ale cicho,
nie mów póki co Pepowi, proszę – mój ton głosu był niemal błagalny. – To tylko
spotkanie koleżeńskie a on nie musi na razie o tym wiedzieć…
- Myślisz,
że skończy się na koleżeńskim spotkaniu? – spojrzał na mnie spode łba.
Przytaknęłam
znowu, chociaż w głębi serca nie chciałam by tak się skończyło.
- To się
nasza malutka Debbie lekko zdziwi, bo to się nie skończy na spotkaniu
koleżeńskim. Zobaczysz, potem będą oficjale randki a następnie…
- Nawet nie
kończ, bo znasz mnie i wiesz, że tak nie będzie.
Spojrzał na
mnie znów spode łba.
- Cicho
bądź, malutka. Ja wiem lepiej!
Ten jego
groźny ton, który ja zawsze komentuje jednym wielkim wybuchem śmiechu.
- Dobra,
spadam. Nie będę ci przeszkadzał. Swoją drogą ładnie wyglądasz – puścił mi
oczko i skierował się do drzwi.
Uderzyłam go
lekko otwartą dłonią w głowę.
- Za co?! –
krzyknął – Nic nie zrobiłem!
- Za miłość
do ojczyzny, wielkoludzie – skwitowałam i wytknęłam język.
On tylko
prychnął i przebiegł przez ulicę do swojego domu, a ja zamknęłam drzwi.
Usiadłam w salonie, na dywanie i myślałam jak to dalej będzie. Jakoś nigdy nie
miała szczęścia w miłości, a więc czemu miałoby się to teraz zmienić?
*
Czekałam pod
Camp Nou. Jak zwykle byłam niecały kwadrans przed czasem. Przyjmuję zasadę, że
lepiej być chwilę przed czasem niż o
minutę za późno.
Stałam
twarzą skierowaną na stadion, kiedy ktoś
złapał mnie na chwilę w pasie. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Ibrahima.
- Hej
–przywitałam się z nim wielkim uśmiechem na twarzy – Gdzie idziemy? – od razu
zapytałam.
- Nie wiem,
sądziłem że ty coś wymyślisz, bo ja nie znam aż tak Barcelony – zaśmiał się.
Mówiłam już, że ma zabójczy uśmiech? I oczy?
- Mam pewien
pomysł. Chodź – wzięłam go za rękę i szybkim krokiem zmierzaliśmy do mojego
ulubionego miejsca w którym zawsze się wyciszałam. Było nie daleko, więc nie męczylibyśmy się zbytnio drogą.
- Gdzie mnie
prowadzisz? – spytał, patrząc się na mnie roześmianym wzrokiem.
- Dowiesz
się za raz. – puściłam mu oczko
- Mam się
bać? – zaśmiał się.
Spojrzałam
na niego groźnie, po czym sama wybuchłam śmiechem, kręcąc głową i mówiąc ‘ że
to naprawdę piękne miejsce’
Po niespełna
piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Była to ogromna, zielona polana z małymi
wzgórzami. Dookoła była tylko zieleń, żadnych dróg, spalin, blokowisk i innych
szkodzących rzeczy.
- Tutaj
zawsze przychodziłam, żeby się uspokoić… lub naładować baterie na kolejny
ciężki dzień. Dawno tu nie byłam – zamknęłam oczy, wyprostowałam ręce i
zaczęłam się kręcić wokół własnej osi.
- Pięknie tu
– Ibrahim stał jak zaczarowany.
- Mówiłam.
To jest takie magiczne miejsce – dodałam z uśmiechem. – Opowiedz coś o sobie.
Spotkałam się z Tobą a nic o tobie nie wiem. – usiadłam na trawie i poklepałam
miejsce obok mnie, by Ibi też mógł
usiąść.
- Jak już
wiesz, jestem muzułmaninem. Mam marokańskie pochodzenie. Mam również dwóch
braci, młodszego o rok Samira i Alego. Urodziłem się w Utrechcie, w Holandii i
mam skończone dwadzieścia cztery lata – uśmiechnął się.
-
Wiedziałam, że masz jakieś inne korzenie… Byłbyś trochę bledszy jakbyś był
typowym holendrem – zaśmiałam się.
- To teraz
twoja kolei – puścił mi oczko.
- No dobra,
ja mam dwadzieścia dwa lata, mam o siedemnaście lat starszego brata Josepa
Guardiolę, którego oczywiście znasz, mam
lęk wysokości, nie lubię pająków i węży. Na samą myśl o nich trzęsę się jak
galareta. Lubię oglądać piłkę nożną… Wróciłam półtora miesiąca temu z Wielkiej
Brytanii, gdzie byłam na studiach fotograficznych. Aktualnie mieszkam sama w
starym domu po rodzicach, który odmalowałam, odświeżyłam i na nowo umeblowałam–
odpowiedziałam prawie na jednym wdechu.
Patrzył się
na mnie jak w obrazek od jakiegoś czasu.
- Coś nie
tak? Rozmazałam się gdzieś? – spytałam i zaczęłam palcem jeździć w okolicach
oczu.
- Nie, nie
rozmazałaś się – zaśmiał się Ibrahim. Ukradkiem dotknął swoją dłonią moją dłoń.
Przeszły
mnie przyjemne dreszcze. Nie wiedziałam, że jeden dotyk może sprawić tyle
przyjemności!
Przysunął
się trochę bliżej mnie, założył mi kosmyk włosów za ucho i wpił się w moje usta. Zamknęłam oczy i
oddawałam pocałunek, chociaż sama nie wiem czemu. Całowanie się na pierwszym
spotkaniu? Bo to nawet nie jest randka…
Oderwał
się ode mnie i czekał na moją dalszą
reakcję. Otworzyłam oczy i spojrzałam na
niego pytająco.
-
Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać – odpowiedział. Był lekko zmieszany i
to było widać.
Nawet nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam w niemałym szoku. W końcu odważyłam się…
- Nic się
nie stało – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Ale nie uważasz, że to
trochę za szybko?
- Przy Tobie
czuję się inaczej… Jakbym znał cię całe
życie i jeszcze dłużej… - no, to mi wyznał… nie spodziewałam się tego.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile kiedy spojrzałam na zegarek, który wskazywał
godzinę siedemnastą trzydzieści.
- Ale ten
czas leci… Wybacz, muszę się zbierać – spojrzałam znów na niego.
- Ten
pocałunek…
- Nie musimy
o tym rozmawiać jeżeli nie chcesz… - dodałam i wstałam. On również wstał i
stanął tuż przede mną. Złapał mnie za ręce.
- Ale to
było niesamowite… - i znów mnie pocałował.
Co ja mam o
tym myśleć?!
- Nie mówmy
o tym Pepowi, na razie – przerwałam na chwilę po czym Ibrahim dalej
kontynuował.
____
no to macie to spotkanie :D odcinek długi, ma dwie strony z haczykiem ^^
wow pierwszy pocałunek. Ładnie ładnie.... Jestem ciekawa jak potoczy sie t dalej, no i kiedy Pep ich nakryje bo zapewne tak się stanie jeśli nie powiedza mu na czas :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Prędzej czy później Pep się dowie i już nie bedzie tak kolorowo ;-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJakoś szybko ten pierwszy pocałunek.. ;) I ciekawe jak zareaguje Pep jak się dowie, że jego siostra spotyka się z jego zawodnikiem.. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :> ja tam bardzo lubie szybkie pocałunki na pierwszym spotkaniu :D czekam na kolejne spotkania ;* Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i mamy pocałunek, ale czy nie trochę aby za wcześnie. Pique domyślał się, że właśnie tak się to zakończy. Jestem ciekawa reakcji Pepa kiedy się o wszystkim dowie
OdpowiedzUsuńAaaaaaa ubóstwiam ten odcinek! Ibi taki słodki <333
OdpowiedzUsuńFajnie, że między nimi zaczyna iskrzyć. Ten pocałunek sprawił, że na pewno nie będą sobie obojętni i zaczną tą znajomość traktować na poważnie! ;)
Pozdrawiam ;**
hoho! No, to teraz niech szanowny pan Guardiola wkroczy, to bedie bardzo interesująco! Na pewno nie będzie zadowolony, ale jak bardzo, to zostawiam tobie xd czekam na ne4xta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń