poniedziałek, 24 września 2012

11.




- Geri, wpuść go. – krzyknęłam do Gerarda i zeszłam na dół.
Poszliśmy do kuchni i zamknęłam drzwi od tego pomieszczenia. Usiadłam na taborecie, wycierając pojedyncze łzy z policzka.
- Debbie, to naprawdę nie tak jak myślisz! – zaprzeczał. Położył kwiaty na stole i przykucnął przy mnie – Martha to stara miłość. Nic mnie już z nią nie łączy… Zerwaliśmy jakiś czas temu a ona nadal nie może przyjąć tego do wiadomości, naprawdę! – zarzekał się. I co ja mam teraz robić? – Gerard widział całą kłótnie… Chociaż pewnie nic nie zrozumiał, bo krzyczałem po holendersku do niej… Debbie, ja ciebie kocham, nie ją… Uwierz mi, proszę! Ona to zamknięty rozdział. Przyjechałem do Barcelony by zacząć od nowa, spełniając przy okazji swoje dziecinne marzenia. Chciałem tu zacząć  nowe życie, któremu akurat Ty do końca nadałaś sens.
Spojrzałam w jego oczy, które naprawdę błagały o zrozumienie i wybaczenie.
- Kochasz mnie? – spytałam. Nie była gotowa na AŻ takie wyznania.
On przytaknął wciąż utrzymując kontakt wzrokowy.- Wiem, że za szybko z takimi stwierdzeniami, ale nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Serce mi podpowiada, że to Ty jesteś tą jedyną… - ujął swoja dłonią, moją dłoń. Mi popłynęły łzy po policzku ze wzruszenia. Nikt tak o mnie nie walczył…
Przytuliłam się do niego i pocałowałam. Co innego mi pozostało?
- Nie rób mi więcej takich rzeczy. Zrób coś z tą psychopatką… - szepnęłam mu do ucha.
On spojrzał na mnie i pocałował, tym razem tak odważniej.
- Przepraszam cię – mówił w przerwach.’
- Widzę, że przeprosiny przyjęte! – krzyknął Gerard. Ten to zawsze wchodzi w najlepszych momentach.
- To co, oficjalna randka wciąż aktualna? – spytał Ibrahim, patrząc się na mnie.
- Nie wiem czy po takich wybuchach płaczu ogarnę do końca moją twarz. Po drugie już jest za późno – odpowiedziałam i zaśmiałam się.
- Wyglądasz pięknie! I fakt, jest za późno– odpowiedział Ibi i objął mnie w pasie. – To co, wtedy jutro? Koło dwudziestej? Przytaknęłam. Zdecydowanie za łatwo ulegam!
- To ja już idę. Zobaczymy się jutro wieczorem… Ale chyba nie wytrzymam, więc wcześniej może wpadnę? – pocałował mnie i wyszedł z domu.
- Ani słowa- powiedziałam do Gerarda, widząc że chce coś powiedzieć. Uśmiechnęłam się mimowolnie i znów poszłam do pokoju, tym razem w celu poszukiwań rzeczy na jutrzejsze  wieczorne spotkanie, żeby niczego nie szukać na ostatnią chwilę…
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze? – nagle w moim pokoju znalazł się Gerard.
- Tak, dzięki – przytuliłam się do niego.
- Od czego są przyjaciele… - odpowiedział i oderwał się ode mnie. – Ubierz tą sukienkę – wskazał na czerwoną do połowy ud. – Zawsze w niej wyglądałaś oszałamiająco – puścił mi oczko.
- Dzięki Gerard, nie muszę już siedzieć godzinę w szafie – pomyślałam.
- Zaoszczędziłeś mi pół nocy siedzenia i patrzenia się tępo w szafę – zaśmiałam się.
- Polecam się – zasalutował, na co ja wybuchłam śmiechem – A teraz wybacz piękna, ale idę do domu. Nawet nie wiesz ile spaliłem przy Tobie kalorii i ile zjadłem nerwów!
Znów wybuchłam głośnym śmiechem. On naprawdę potrafi rozśmieszać ludzi!
Pożegnaliśmy się całusem w policzek i zostałam sama w domu.

*

Nie mogłam zasnąć normalnie jak inni ludzie, więc zaczęłam czytać książkę i jednocześnie słuchać muzyki.
Nie udawało mi się jednak skupić na treści książki… Myślałam o Ibim. O tym jego wyznaniu…
- Muszę powiedzieć o tym Cristinie i bratu – mruknęłam pod nosem i zakryłam się poduszką.
Jak mam powiedzieć o nim bratu? ‘ Cześć Pep, pamiętasz Ibrahima? Jesteśmy razem’ już widzę jego reakcję… Albo zabije Afellaya na pierwszym lepszym treningu  albo wyrzuci go z klubu. Przecież nikt nie ma prawa ‘tykać’ jego kochanej siostrzyczki! Mam pomysł… Może zrobiłabym kolację w domu i zaprosiła ich? Ale to wtedy jak już będę wiedziała na czym stoję z Ibrahimem…
Nawet nie wiedziałam kiedy oczy zamknęły mi się i zasnęłam.

*
Obudził mnie dzwonek do drzwi.
Wygramoliłam się  spod kołdry i zeszłam na dół, wydzierając się ‘ Kto to, do cholery?
Otworzyłam drzwi i zastałam w nich  Afellaya i Pique.
- Miło nas witasz, nie ma co – powiedział Gerard i wszedł do domu bez żadnego pytania.
-Pewnie, wchodźcie. W końcu to dom otwarty – mruknęłam ironicznie.
- Słyszałem – Gerard spojrzał na mnie groźnie.
- Po co mnie zrywacie o… - spojrzałam na zegarek leżący pod telewizorem – dziewiątej rano?
- Pep nas tu przysłał. Nie może się do ciebie dodzwonić… Potrzebuje cię na Camp Nou. Masz nam robić zdjęcia na treningu – odpowiedział Ibrahim, podchodząc do mnie i całując przelotnie w usta. Takie coś mi się podoba! Pique natomiast  poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę i jak gdyby nigdy nic, zrobił sobie kanapkę. Co za bezczelny typ!
- Ale tak teraz, w trybie natychmiastowym mnie potrzebuje? – spojrzałam na Ibrahima. On pokiwał głową i spojrzał na mnie, jakby chciał się na mnie rzucić i zacząć całować do woli.
- Dajcie mi … jakieś dwadzieścia minut – mruknęłam i pognałam na górę. Jak ja nie znoszę takich pobudek!
___
odcinek krótki, wiem. Nie zabijajcie mnie :P
no i mam kilka spraw do Was :)
jak zauważyłyście, skończyłam dwa opowiadania i teraz dwa mi pozostały. Na tym blogu będzie jeszcze 8 odcinków + epilog. Nie powiem smutno mi trochę jak nie prowadzę większej ilości blogów :P ale Mam napisane dwie jednoczęściówki, opowiadanie (krótkie) o Piazonie  i kończę prace nad opowiadaniem o Ramosie :) 
Tak więc jak widzicie, nie nudzę się :)
w planach mam coś o Lewandowskim no ale nie wiem co z tego wyjdzie...
 Pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. Nie tylko nie lewy proszę dla mnie to juz jest wyczerpany temat. hehe. Ale ja w sumie generalnie nie lubie tych opowiadan o Lewym i Szczesnym. xd


    Co do rozdziału. To miło, że w koncu doszli do porozumienia. No i Ibi w końcu wyznał miłość Debbie. I ta pobudka i powitanie buziakiem. Chyba kazda dziewczyna chciałaby być na miejscu Debbie.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :> to dobrze, że wybaczyła Ibiemu bo on jest taki słodki, że aż go chce się schrupać :D wiem, że często powtarzam, że Ibi jest słodki ale po prostu jest! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ! RANDKA DALEJ W PLANACH!
    Kocham Pique, gdyby nie on, pewnie dalej nie doszliby do porozumienia.
    Powtarzam się, ale ja chciałabym mieć takiego przyjaciela jak Geri! *_*
    Co do Ibiego, to ja też bym się na niego rzuciła i wycałowała, oo taaaaaaaaak <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Pique to jest jednak Pique, on to jest genialny, uwielbiam go :D czekam na nexta i pozdrawiam@ :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście krótko, ale za to bardzo treściwie! Pique, Pique... najradośniejsza postać z opowiadania <33 ubóstwiam go ;-)
    pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. I co z tego że krótko... ale jaka treść xD Ja poprostu kocham Pique, tak KOCHAM ;] Oczywiście czekam next i mnie poinformuj o tym ;) Całuski

    OdpowiedzUsuń
  7. za szybko kończysz te opowiadania :D ale dobrze, że tutaj zostało jeszcze 8 i epilog ^^ Cieszę się, że między Debbie, a Ibim wszystko się ułożyło i oby jak najdłużej tak :D hahaha Pique to prawdziwy przyjaciel! :D

    OdpowiedzUsuń