- Geri,
wpuść go. – krzyknęłam do Gerarda i zeszłam na dół.
Poszliśmy do
kuchni i zamknęłam drzwi od tego pomieszczenia. Usiadłam na taborecie,
wycierając pojedyncze łzy z policzka.
- Debbie, to
naprawdę nie tak jak myślisz! – zaprzeczał. Położył kwiaty na stole i
przykucnął przy mnie – Martha to stara miłość. Nic mnie już z nią nie łączy…
Zerwaliśmy jakiś czas temu a ona nadal nie może przyjąć tego do wiadomości,
naprawdę! – zarzekał się. I co ja mam teraz robić? – Gerard widział całą
kłótnie… Chociaż pewnie nic nie zrozumiał, bo krzyczałem po holendersku do
niej… Debbie, ja ciebie kocham, nie ją… Uwierz mi, proszę! Ona to zamknięty
rozdział. Przyjechałem do Barcelony by zacząć od nowa, spełniając przy okazji
swoje dziecinne marzenia. Chciałem tu zacząć
nowe życie, któremu akurat Ty do końca nadałaś sens.
Spojrzałam w
jego oczy, które naprawdę błagały o zrozumienie i wybaczenie.
- Kochasz
mnie? – spytałam. Nie była gotowa na AŻ takie wyznania.
On
przytaknął wciąż utrzymując kontakt wzrokowy.- Wiem, że za szybko z takimi
stwierdzeniami, ale nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Serce mi
podpowiada, że to Ty jesteś tą jedyną… - ujął swoja dłonią, moją dłoń. Mi
popłynęły łzy po policzku ze wzruszenia. Nikt tak o mnie nie walczył…
Przytuliłam
się do niego i pocałowałam. Co innego mi pozostało?
- Nie rób mi
więcej takich rzeczy. Zrób coś z tą psychopatką… - szepnęłam mu do ucha.
On spojrzał
na mnie i pocałował, tym razem tak odważniej.
-
Przepraszam cię – mówił w przerwach.’
- Widzę, że
przeprosiny przyjęte! – krzyknął Gerard. Ten to zawsze wchodzi w najlepszych
momentach.
- To co,
oficjalna randka wciąż aktualna? – spytał Ibrahim, patrząc się na mnie.
- Nie wiem
czy po takich wybuchach płaczu ogarnę do końca moją twarz. Po drugie już jest
za późno – odpowiedziałam i zaśmiałam się.
- Wyglądasz
pięknie! I fakt, jest za późno– odpowiedział Ibi i objął mnie w pasie. – To co,
wtedy jutro? Koło dwudziestej? Przytaknęłam. Zdecydowanie za łatwo ulegam!
- To ja już idę. Zobaczymy się jutro wieczorem… Ale chyba nie wytrzymam, więc
wcześniej może wpadnę? – pocałował mnie i wyszedł z domu.
- Ani słowa-
powiedziałam do Gerarda, widząc że chce coś powiedzieć. Uśmiechnęłam się
mimowolnie i znów poszłam do pokoju, tym razem w celu poszukiwań rzeczy na
jutrzejsze wieczorne spotkanie, żeby
niczego nie szukać na ostatnią chwilę…
- Mówiłem,
że wszystko będzie dobrze? – nagle w moim pokoju znalazł się Gerard.
- Tak,
dzięki – przytuliłam się do niego.
- Od czego
są przyjaciele… - odpowiedział i oderwał się ode mnie. – Ubierz tą sukienkę –
wskazał na czerwoną do połowy ud. – Zawsze w niej wyglądałaś oszałamiająco –
puścił mi oczko.
- Dzięki
Gerard, nie muszę już siedzieć godzinę w szafie – pomyślałam.
-
Zaoszczędziłeś mi pół nocy siedzenia i patrzenia się tępo w szafę – zaśmiałam
się.
- Polecam
się – zasalutował, na co ja wybuchłam śmiechem – A teraz wybacz piękna, ale idę
do domu. Nawet nie wiesz ile spaliłem przy Tobie kalorii i ile zjadłem nerwów!
Znów
wybuchłam głośnym śmiechem. On naprawdę potrafi rozśmieszać ludzi!
Pożegnaliśmy
się całusem w policzek i zostałam sama w domu.
*
Nie mogłam
zasnąć normalnie jak inni ludzie, więc zaczęłam czytać książkę i jednocześnie
słuchać muzyki.
Nie udawało
mi się jednak skupić na treści książki… Myślałam o Ibim. O tym jego wyznaniu…
- Muszę
powiedzieć o tym Cristinie i bratu – mruknęłam pod nosem i zakryłam się
poduszką.
Jak mam
powiedzieć o nim bratu? ‘ Cześć Pep,
pamiętasz Ibrahima? Jesteśmy razem’ już widzę jego reakcję… Albo zabije
Afellaya na pierwszym lepszym treningu albo wyrzuci go z klubu. Przecież nikt nie ma
prawa ‘tykać’ jego kochanej siostrzyczki! Mam pomysł… Może zrobiłabym kolację w
domu i zaprosiła ich? Ale to wtedy jak już będę wiedziała na czym stoję z
Ibrahimem…
Nawet nie
wiedziałam kiedy oczy zamknęły mi się i zasnęłam.
*
Obudził mnie
dzwonek do drzwi.
Wygramoliłam
się spod kołdry i zeszłam na dół,
wydzierając się ‘ Kto to, do cholery?’
Otworzyłam
drzwi i zastałam w nich Afellaya i
Pique.
- Miło nas
witasz, nie ma co – powiedział Gerard i wszedł do domu bez żadnego pytania.
-Pewnie,
wchodźcie. W końcu to dom otwarty – mruknęłam ironicznie.
- Słyszałem
– Gerard spojrzał na mnie groźnie.
- Po co mnie
zrywacie o… - spojrzałam na zegarek leżący pod telewizorem – dziewiątej rano?
- Pep nas tu
przysłał. Nie może się do ciebie dodzwonić… Potrzebuje cię na Camp Nou. Masz
nam robić zdjęcia na treningu – odpowiedział Ibrahim, podchodząc do mnie i
całując przelotnie w usta. Takie coś mi się podoba! Pique natomiast poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę i jak
gdyby nigdy nic, zrobił sobie kanapkę. Co za bezczelny typ!
- Ale tak
teraz, w trybie natychmiastowym mnie potrzebuje? – spojrzałam na Ibrahima. On
pokiwał głową i spojrzał na mnie, jakby chciał się na mnie rzucić i zacząć
całować do woli.
- Dajcie mi
… jakieś dwadzieścia minut – mruknęłam i pognałam na górę. Jak ja nie znoszę
takich pobudek!
___
odcinek krótki, wiem. Nie zabijajcie mnie :P
no i mam kilka spraw do Was :)
jak zauważyłyście, skończyłam dwa opowiadania i teraz dwa mi pozostały. Na tym blogu będzie jeszcze 8 odcinków + epilog. Nie powiem smutno mi trochę jak nie prowadzę większej ilości blogów :P ale Mam napisane dwie jednoczęściówki, opowiadanie (krótkie) o Piazonie i kończę prace nad opowiadaniem o Ramosie :)
Tak więc jak widzicie, nie nudzę się :)
w planach mam coś o Lewandowskim no ale nie wiem co z tego wyjdzie...
Pozdrawiam :*
Nie tylko nie lewy proszę dla mnie to juz jest wyczerpany temat. hehe. Ale ja w sumie generalnie nie lubie tych opowiadan o Lewym i Szczesnym. xd
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. To miło, że w koncu doszli do porozumienia. No i Ibi w końcu wyznał miłość Debbie. I ta pobudka i powitanie buziakiem. Chyba kazda dziewczyna chciałaby być na miejscu Debbie.
świetny rozdział :> to dobrze, że wybaczyła Ibiemu bo on jest taki słodki, że aż go chce się schrupać :D wiem, że często powtarzam, że Ibi jest słodki ale po prostu jest! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ! RANDKA DALEJ W PLANACH!
OdpowiedzUsuńKocham Pique, gdyby nie on, pewnie dalej nie doszliby do porozumienia.
Powtarzam się, ale ja chciałabym mieć takiego przyjaciela jak Geri! *_*
Co do Ibiego, to ja też bym się na niego rzuciła i wycałowała, oo taaaaaaaaak <33
Pique to jest jednak Pique, on to jest genialny, uwielbiam go :D czekam na nexta i pozdrawiam@ :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście krótko, ale za to bardzo treściwie! Pique, Pique... najradośniejsza postać z opowiadania <33 ubóstwiam go ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!
I co z tego że krótko... ale jaka treść xD Ja poprostu kocham Pique, tak KOCHAM ;] Oczywiście czekam next i mnie poinformuj o tym ;) Całuski
OdpowiedzUsuńza szybko kończysz te opowiadania :D ale dobrze, że tutaj zostało jeszcze 8 i epilog ^^ Cieszę się, że między Debbie, a Ibim wszystko się ułożyło i oby jak najdłużej tak :D hahaha Pique to prawdziwy przyjaciel! :D
OdpowiedzUsuń