Wstałam o
dziewiątej trzydzieści, by mieć więcej czasu na przygotowanie się na spotkanie
z Ibrahimem. Nie wiedziałam co knuje, dlatego też stałam przed otwartą szafą,
starając się coś wybrać. Wyrzuciłam z niej wszystkie ubrania i wciąż nie
wiedziałam co ubrać. W efekcie poszłam się umyć i zjeść śniadanie, wciąż w
podświadomości mając wizję swojej szafy i jej zawartość. Pomoc potrzebna w tej chwili.
Jak na
zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że to
nie może być Ibi, bo jest zbyt wczesna godzina jak na spotkanie. Zbiegłam po
schodach i otworzyłam szeroko drzwi. Zobaczyłam w nich mojego kochanego
przyjaciela, którego wręcz wciągnęłam do domu za skrawek koszulki. Spojrzał na
mnie zdezorientowany kiedy szłam z nim na górę. Ja tylko wybuchłam śmiechem i
wytłumaczyłam mu, że go potrzebuje bo nie wiem w co mam się ubrać.
Przejrzał
moje ubrania i wybrał… Hmm… No właśnie nic nie wybrał. Powiedział, że mogę iść
nago. Skarciłam go wzrokiem i uderzyłam otwartą ręką w ten jego pusty łeb.
- No dobra,
już! Zaraz ci coś wybiorę – powiedział i zaczął przerzucać moje ciuchy z jednej
strony łóżka na drugą.
Zajęło mu to
piętnaście minut i w końcu wybrał mi krótkie spodenki, które jak się
dowiedziałam są jego ulubionym! I do tego niebieski top.
- Nie wiem
co ja bym bez ciebie zrobiła! – powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Nie wiem,
ale wiem jedno. Musze już iść, bo jestem umówiony – powiedział i odsunął się
ode mnie.
- Z kim,
jeśli można wiedzieć? – spytałam i zatarasowałam mu wyjście z mojego pokoju.
On jak gdyby
nic podniósł mnie i przestawił obok, odblokowując sobie drogę. Wybuchł śmiechem
widząc moją obrażoną minę.
- Jak
stwierdzę, że to coś poważniejszego to ty się jako pierwsza dowiesz –
odpowiedział i pocałował mnie w czoło, wychodząc z mojego pokoju.
Wypuściłam
głośno powietrze i pokręciłam głową z dezaprobatą.
Co on sobie
myśli? Zakichany wielkolud!
Ubrałam się
w to co, wybrał mi Gerard i stanęłam przed lustrem, oglądając się z każdej
możliwej strony.
Zrobiłam
delikatny makijaż i upięłam moje długie brązowe włosy. Wypsikałam się swoimi
ulubionymi perfumami i czekałam na przyjście mojego chłopaka, który według
zegarka miał stawić się za piętnaście minut.
- To gdzie
mnie zabierasz? – spytałam się , jak zamknęłam drzwi od swojego domu i złapałam
rękę Afellaya.
-
Niespodzianka, mówiłem – odpowiedział i pocałował mnie. – Cierpliwości!
- Wiesz, że
nie należę do osób które są cierpliwe – odpowiedziałam mu i zmarszczyłam brwi.
- Wiem –
wyszczerzył się, a ja lekko uderzyłam do w ramię. On mnie tylko objął swoim
ramieniem i szliśmy w dobrze znanym mi kierunku.
Po
dziesięciu minutach doszliśmy tam, gdzie myślałam. Polana, na której po raz
pierwszy się pocałowaliśmy! Zobaczyłam też rozłożony koc i przykryty koszyk.
Spojrzałam na Ibrahima pytająco, a on się tylko uśmiechnął i zaprowadził mnie
pod samo miejsce, w którym miał odbyć się nasz tak jakby piknik.
- Sam to
przygotowałeś? – spytała i wspięłam się na palcach by go pocałować. On
przytaknął i wypiął dumnie pierś. Zaśmiałam się i usiedliśmy na kocu. Ibi
wyciągnął z koszyka białe wino jak i dwa kieliszki. Nalał po trochu do każdego
i wzniósł toast.
- Za nas,
byśmy byli wiecznie szczęśliwi – zaśmiał się i mnie pocałował. Potem wypiliśmy
po trochu białego wina. Było bardzo dobre, półwytrawne. Moje ulubione.
- Skąd
wiedziałeś, że lubię białe wino? Jak dobrze pamiętam to nie mówiłam ci o tym-
spojrzałam na niego prosto w oczy, które wciąż mi się podobały jak za pierwszym
razem.
- Ma się
swoich informatorów – musnął mu nos i położył się. Ja zajęłam miejsce obok
niego, kładąc mu głowę obok jego . Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Tak powinno być chyba w idealnym związku,
prawda?
- Co ty na
to, byśmy jutro powiedzieli Pepowi prawdę o nas? – wsparłam się na rękach i
spojrzałam na jego twarz, która oświetlona była promieniami słonecznymi.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek i kiwnął głową, mówiąc im szybciej
tym lepiej.
______
Na dzisiaj
krótko, niestety. :C i przepraszam, że nie dodałam go wczoraj ale zapomniałam! Historia robi swoje :/
pozdrawiam i do napisania jutro na Torresie :)
świetny rozdział :> fajnie, że sobą szczęśliwi :> oby tylko Pep jutro nie zareagował jakimś szałem :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też właśnie skończyłam pisać piętnasty rozdział. :P
OdpowiedzUsuńNotka świetna, motyw z problemem 'co na siebie włożyć?' bardzo dobrze mi znany, polana, białe wino... aaah :)) Pasuje mi taka randka :P
U mnie niestety notki będą coraz rzadziej, bo niedługo przez 3 tygodnie będę mogła tylko dodawać wcześniej napisane notki, bo będę miała bardzo ograniczony internet, a wolę dodawać rzadko, ale systematycznie, niż mieć trzy tygodnie przerwy.
A może Pep ich pomorduje? :D Albo wybuchnie śmiechem. Albo ich przytuli, szalony jak diabli. Po prostu, szczerze: każda wersja zaskoczy. xd Także jestem cholernie tego ciekawa, czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńKrótko, krótko, ale za to romantycznie! <3
OdpowiedzUsuńMieć takiego chłopaka jak Ibi i przyjaciela jak Geri, cud, po prostu cud! <3
Mam nadzieję, że Pep nie będzie zły, kiedy dowie się o ich związku ;)
Pozdrawiam ;*
Jakież słodkieee . :D <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na toprzypadkowe-przenzaczenie.bloggspot.com i na nowe opowiadanie zraniona-zamlodu.blogspot.com