wtorek, 23 października 2012

15.



Wstałam o dziewiątej trzydzieści, by mieć więcej czasu na przygotowanie się na spotkanie z Ibrahimem. Nie wiedziałam co knuje, dlatego też stałam przed otwartą szafą, starając się coś wybrać. Wyrzuciłam z niej wszystkie ubrania i wciąż nie wiedziałam co ubrać. W efekcie poszłam się umyć i zjeść śniadanie, wciąż w podświadomości mając wizję swojej szafy i jej zawartość.  Pomoc potrzebna w tej chwili.
Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że to nie może być Ibi, bo jest zbyt wczesna godzina jak na spotkanie. Zbiegłam po schodach i otworzyłam szeroko drzwi. Zobaczyłam w nich mojego kochanego przyjaciela, którego wręcz wciągnęłam do domu za skrawek koszulki. Spojrzał na mnie zdezorientowany kiedy szłam z nim na górę. Ja tylko wybuchłam śmiechem i wytłumaczyłam mu, że go potrzebuje bo nie wiem w co mam się ubrać.
Przejrzał moje ubrania i wybrał… Hmm… No właśnie nic nie wybrał. Powiedział, że mogę iść nago. Skarciłam go wzrokiem i uderzyłam otwartą ręką w ten jego pusty łeb.
- No dobra, już! Zaraz ci coś wybiorę – powiedział i zaczął przerzucać moje ciuchy z jednej strony łóżka na drugą.
Zajęło mu to piętnaście minut i w końcu wybrał mi krótkie spodenki, które jak się dowiedziałam są jego ulubionym! I do tego niebieski top.
- Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła! – powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Nie wiem, ale wiem jedno. Musze już iść, bo jestem umówiony – powiedział i odsunął się ode mnie.
- Z kim, jeśli można wiedzieć? – spytałam i zatarasowałam mu wyjście z mojego pokoju.
On jak gdyby nic podniósł mnie i przestawił obok, odblokowując sobie drogę. Wybuchł śmiechem widząc moją obrażoną minę.
- Jak stwierdzę, że to coś poważniejszego to ty się jako pierwsza dowiesz – odpowiedział i pocałował mnie w czoło, wychodząc z mojego pokoju.
Wypuściłam głośno powietrze i pokręciłam głową z dezaprobatą.
Co on sobie myśli? Zakichany wielkolud!
Ubrałam się w to co, wybrał mi Gerard i stanęłam przed lustrem, oglądając się z każdej możliwej strony.
Zrobiłam delikatny makijaż i upięłam moje długie brązowe włosy. Wypsikałam się swoimi ulubionymi perfumami i czekałam na przyjście mojego chłopaka, który według zegarka miał stawić się za piętnaście minut.

- To gdzie mnie zabierasz? – spytałam się , jak zamknęłam drzwi od swojego domu i złapałam rękę Afellaya.
- Niespodzianka, mówiłem – odpowiedział i pocałował mnie. – Cierpliwości!
- Wiesz, że nie należę do osób które są cierpliwe – odpowiedziałam mu i zmarszczyłam brwi.
- Wiem – wyszczerzył się, a ja lekko uderzyłam do w ramię. On mnie tylko objął swoim ramieniem i szliśmy w dobrze znanym mi kierunku.
Po dziesięciu minutach doszliśmy tam, gdzie myślałam. Polana, na której po raz pierwszy się pocałowaliśmy! Zobaczyłam też rozłożony koc i przykryty koszyk. Spojrzałam na Ibrahima pytająco, a on się tylko uśmiechnął i zaprowadził mnie pod samo miejsce, w którym miał odbyć się nasz tak jakby piknik.
- Sam to przygotowałeś? – spytała i wspięłam się na palcach by go pocałować. On przytaknął i wypiął dumnie pierś. Zaśmiałam się i usiedliśmy na kocu. Ibi wyciągnął z koszyka białe wino jak i dwa kieliszki. Nalał po trochu do każdego i wzniósł toast.
- Za nas, byśmy byli wiecznie szczęśliwi – zaśmiał się i mnie pocałował. Potem wypiliśmy po trochu białego wina. Było bardzo dobre, półwytrawne. Moje ulubione.
- Skąd wiedziałeś, że lubię białe wino? Jak dobrze pamiętam to nie mówiłam ci o tym- spojrzałam na niego prosto w oczy, które wciąż mi się podobały jak za pierwszym razem.
- Ma się swoich informatorów – musnął mu nos i położył się. Ja zajęłam miejsce obok niego, kładąc mu głowę obok jego . Rozmawialiśmy, śmialiśmy się.  Tak powinno być chyba w idealnym związku, prawda?
- Co ty na to, byśmy jutro powiedzieli Pepowi prawdę o nas? – wsparłam się na rękach i spojrzałam na jego twarz, która oświetlona była promieniami słonecznymi. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek i kiwnął głową, mówiąc im szybciej tym lepiej.
______
Na dzisiaj krótko, niestety. :C i przepraszam, że nie dodałam go wczoraj ale zapomniałam! Historia robi swoje :/
pozdrawiam i do napisania jutro na Torresie :)

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> fajnie, że sobą szczęśliwi :> oby tylko Pep jutro nie zareagował jakimś szałem :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też właśnie skończyłam pisać piętnasty rozdział. :P

    Notka świetna, motyw z problemem 'co na siebie włożyć?' bardzo dobrze mi znany, polana, białe wino... aaah :)) Pasuje mi taka randka :P

    U mnie niestety notki będą coraz rzadziej, bo niedługo przez 3 tygodnie będę mogła tylko dodawać wcześniej napisane notki, bo będę miała bardzo ograniczony internet, a wolę dodawać rzadko, ale systematycznie, niż mieć trzy tygodnie przerwy.

    OdpowiedzUsuń
  3. A może Pep ich pomorduje? :D Albo wybuchnie śmiechem. Albo ich przytuli, szalony jak diabli. Po prostu, szczerze: każda wersja zaskoczy. xd Także jestem cholernie tego ciekawa, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko, krótko, ale za to romantycznie! <3
    Mieć takiego chłopaka jak Ibi i przyjaciela jak Geri, cud, po prostu cud! <3
    Mam nadzieję, że Pep nie będzie zły, kiedy dowie się o ich związku ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakież słodkieee . :D <3
    zapraszam do mnie na toprzypadkowe-przenzaczenie.bloggspot.com i na nowe opowiadanie zraniona-zamlodu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń