Nie mogłam wstać, bo byłam tak zestresowana
całą dzisiejszą sytuacją. Wczoraj wieczorem zadzwoniłam do Cristiny i
powiadomiłam ich o kolacji. Miała przygotować Pepa na spotkanie z moim
chłopakiem, o którym do tej pory nie miał pojęcia, a minął już ponad miesiąc. Normalnie kocham swoją
bratową. Pewnie wytłumaczyła na tyle Pepowi, że nie powinien się na mnie
denerwować, bo w innym wypadku już by dzwonił i krzyczał. Jedna dobra wiadomość
na rozpoczęcie mojego chyba ostatniego dnia na tym świecie. Boje się reakcji
brata, bo on jest zdolny do wszystkiego!
Wstałam i w
piżamie zaczęłam planować co zrobię na kolację.
Po półgodzinnym główkowaniu, stwierdziłam, że zrobię pieczeń według
przepisu mojej mamy, który miałam zapisany w swoim starym pamiętniku. Do tego
kupię czerwone, półwytrawne wino a na
deser podam lody. O ile Pep wcześniej nie rzuci się na Ibrahima.
Poszłam na
górę i ubrałam się w luźne rzeczy. Włosy spięłam w kitka i zaczęłam sprzątać.
Kiedy pościerałam kurze, odkurzyłam cały dom i wypucowałam łazienkę, wybrałam
się na zakupy.
W rzeźniku
kupiłam trochę mięsa, w sklepie winiarskim zaś wino, a lody w markecie.
Zadzwonił do
mnie Ibrahim, czy ma coś przynieść na tą kolację. Odpowiedziałam mu, że nie
trzeba. Wyczuł, że jestem lekko zdenerwowana, bo od razu mówił, że wszystko
będzie dobrze. On to jedna wielka podpora duchowa.
Kiedy
wróciłam do domu, była prawie piętnasta. Tak więc rozpakowałam zakupy i wzięłam
się do gotowania, z racji, że wszyscy mieli się zjawić o dziewiętnastej.
Doprawiłam
mięso i wstawiłam je do piekarnika. Wyczyściłam kieliszki do wina z kurzu, z
racji, że nie były one długo używane. Zaczęłam nakrywać do stołu. Zapaliłam
świeczki a z kuchni dobiegł zapach pieczeni. Ah, jak to przypomina mi mamę! Nim
się spostrzegłam a wybiła osiemnasta. Poszłam na górę i ubrałam się w wcześniej
przygotowaną sukienkę, która kiedyś dostałam od Cristiny. Prosta, niebieska i
do kolan. Nic dodać nic ująć. Czarne
buty na koturnie i jestem prawie gotowa. Polokowałam włosy i zrobiłam makijaż.
Poszłam do kuchni by zobaczyć, jak się „miewa” moja pieczeń. Jeszcze chwila i
będzie dobra.
Nagle
zadzwonił dzwonek do drzwi. Serce zaczęło mi walić jak młot. Podeszłam do
drzwi, uprzednio oglądając się w lustrze w przedpokoju.
Otworzyłam
drzwi i zobaczyłam jak zwykle zjawiskowo wyglądającą Cristinę i moje brata
ubranego w garnitur. Jak zwykle byli przed czasem. Pep nie był zły ani
podbuzowany, a wręcz przeciwnie. Radosny jak nigdy. Przywitałam się z nimi
całusami w policzek i zaprosiłam do salonu.
- Ale zapachy!
– powiedziała żona mojego brata i od razu poszła do kuchni, sprawdzić co tak
pachnie. Jak jej odpowiedziałam, że pieczeń z przepisu mojej mamy, odpowiedziała, że to genialny pomysł i nie
może się doczekać. Poszłam do kuchni by wyjąć pieczeń, kiedy Cristina
powiedziała mi, że Pep jest tak spokojny jak nigdy i już chce wiedzieć kim jest
ten szczęściarz.
Nagle
usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na bratową lekko przestraszona, lecz
ona mówiła, że wszystko będzie dobrze i mam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech
i wypuściłam powoli powietrze.
- Pep
otworzysz? – spytałam i zaczęłam kroić pieczeń.
- Tak, już
idę – odpowiedział i podszedł do drzwi.
- Ibrahim?
Co ty tu robisz? Wybacz, ale nie mam czasu na gadki o piłce. Czekam na chłopaka
Debbie – mówił szybko i już chciał zamknąć drzwi kiedy Ibi przytrzymał je ręką
i delikatnie się uśmiechnął.
- To właśnie
ja nim jestem – odpowiedział. Pep stanął w drzwiach jak słup soli. Był
zdziwiony. Szybko odstawiłam pieczeń na stół i wpuściłam Ibrahima, patrząc na
swojego brata. Nic nie powiedział, tylko spojrzał na mnie dość dziwnie.
Ibi
pocałował mnie w policzek i wręczył mi różę. Cristinie również dał różę i
ucałował jej dłoń. Ale z niego dżentelmen. Nie powiem, Afellay perfekcyjnie prezentował
się w marynarce, czarnych dżinsach i lekko rozpiętej białej koszuli. Miałam aż
ochotę się na niego rzucić! Wyglądał naprawdę czarująco i perfekcyjnie.
Przy stole
usiadłam obok Pepa, lecz na wprost Ibrahima. Obok niego natomiast usiadła Cris,
której wzrok mówił, że Ibi to facet marzeń. Uśmiechałam się delikatnie .
- No
nakładajcie sobie – powiedziałam i jako pierwszy pieczeń wziął Pep, który po
chwili zabrał głos.
- Debbie,
jak mogłaś mi wcześniej o tym nie powiedzieć? Ibrahim to zawodnik Barcelony!
- Wiem braciszku, ale co mogłam poradzić?
Serce nie sługa – wzruszyłam ramionami i spojrzałam na mojego chłopaka, który
uśmiechał się do mnie ciepło. Wiedziałam, że mam w nim oparcie.
- Masz rację
– odchrząknął Pep – Ale…
- Pep,
kochanie. Daj spokój. Są dorośli i nie zabronisz im niczego. Pasują do siebie
idealnie – przerwała mu Cristina, patrząc na swojego męża. Jestem jej wdzięczna
za wszystko. Po drugie, już drugi raz usłyszałam, że pasujemy do siebie z
Ibrahimem…
- Dobra, już
nic nie mówię. Ale jedno mnie trapi. Ibrahim, jesteś muzułmaninem, tak? –
spytał mój brat i spojrzał wyczekująco na mojego chłopaka. On przytaknął i
spojrzał niepewnie na mnie.
- Więc
możesz mieć więcej żon niż jedna, prawda? – kontynuował Pep. Czy ja mówiłam, że
on mnie czasem irytuje?
- Zgadza
się. Ale nie będę miał. Kocham Debbie i tylko z nią pragnę być – odpowiedział
pewnie Ibi. Spojrzał na mnie dumnie, a Pep już się na ten temat nie odezwał. Mi
jak i Cristinie kamień spadł z serca. Nie spodziewałam się, że w dość miły
sposób mój brat zareaguje na wieść, że chodzę z jednym z piłkarzy Barcelony.
______
no i mamy szestnastkę :)
jeszcze 3 odcinki i epilog.
pozdrawiam :*
świetny rozdział :> Oj Pep nie martw się tak. Ibi jest słodki i na pewno kocha Debbie :> Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i w końcu oficjalnie Debbie poznała Ibiego z Pepem. Rozdział ładny, ale jak dla mnie za krótki :P
OdpowiedzUsuńP.S. Mam jakiś plan na opowiadanie o Ibim, ale to wciąż dalekie plany.... Myślę, że jednak interesuje Cię pewnie ta wiadomość;P
Pewnie, że za krótki. :)
OdpowiedzUsuńAle za to w końcu panowie się poznali. Podejrzewam, że gdyby na miejscu Pepa był mój prawdziwy brat, nie zdążyłabyś podać tych lodów. :P Po krótce mówiąc: rozdział bardzo pozytywny, przyniósł same dobre wieści. Sielanka! :)
Kto wie, może masz rację. :P
Usuń'Pisarka' jak to dumnie brzmi, aaah :P
Jestem zawiedziona, przykro mi. A to dlatego, że Pep tak łagodnie zareagował. JA TU SIĘ DRAMATÓW SPODZIEWAŁAM!!!!! ;( A tu nici. Ale cóż... no i znowu i smutno! Trzy odcinki i epilog! fe! Nie gadam z tobą ;c XD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo więc, zabrałam się za zaległości i pprzeczytałam twoje blogi. Te zakończone również. Piszesz naprawdę lekko i przyjemnie, żę aż mnie skręca co dalej z Ibim i Debbie. Proszę, jeśli to możliwe, abyś dalej podała mi informację jeśli pojawi się następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJakie 3 odcinki i jaki epilog?!
OdpowiedzUsuńTo jest zbyt piękne, by tak szybko kończyć! <3
Całe szczęście, że Pep normalnie przyjął do wiadomości fakt, że to właśnie Ibi jest chłopakiem Debbie, przyznam że spodziewałam się całkiem innej reakcji, ale to by mogło pogorszyć całą sprawę.
Czekam na kolejny ;**