- Było nie
najgorzej – mruknęłam do Ibrahima, który pomagał mi posprzątać po kolacji.
Zmywałam naczynia, a on je wycierał na sucho i układał do szafek.
- Było
naprawdę dobrze! Spodziewałem się raczej morderstwa z jego strony – zaśmiał się
i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego, by móc spojrzeć mu w oczy i
musnęłam jego wargi. Potem przytuliłam
się do niego, trzymając swoje mokre ręce jak najdalej od jego wspaniałej
marynarki, w której tak bosko wyglądał.
- Muszę
przerwać ten idealny moment – powiedział i odsunął się delikatnie ode mnie-
Za cztery dni wylatuję do Holandii, na
trzydniowe zgrupowanie.
Wypuściłam
głośno powietrze i wróciłam do zmywania naczyń.
Rozstać się z nim na trzy dni?! Toż to nie możliwe będzie! Jak ja ledwo
wytrzymuję jeden dzień bez niego.
- Wiesz, że
to niewykonalne? – oznajmiłam mu i dałam talerz do przetarcia. Uśmiechnął się
zniewalająco i odpowiedział, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę
*
Następnego ponurego
z resztą ranka, musiałam być wcześniej na Camp Nou. Miałam poukładać
alfabetycznie papiery zawodników. Zamknęłam się w swoim gabineciku i włączając
radio, sortowałam dokumenty.
Mówili w
radio o nadchodzących burzach. Na samo słowo ’burza’ dostaję gęsiej skórki. Te
pioruny i błyskawice, są przerażające! A jeszcze Ibrahim miał lecieć do
Holandii. No po prostu genialnie!
Po godzinie
spędzonej w gabinecie wstałam z fotela i wyciągnęłam się. Postrzykało mi tam i
ówdzie i zaniosłam papiery do Sandro, który podziękował mi za wykonanie pracy.
Posłałam mu tylko uśmiech i wyszłam z pomieszczenia, udając się na murawę,
gdzie zaczynał się właśnie trening chłopaków.
Usiadłam na
jednym z miejsc rezerwowych i obserwowałam zabieganego Gerarda, który wciąż
odpracowywał swoją karę za te fajerwerki na stadionie.
Nawet nie
wiedziałam kiedy koło mnie zjawił się Ibrahim, który pocałował mnie w policzek
na przywitanie. Od razu ten dzień stał się lepszy!
- Wiesz, że
mają być burze w tym tygodniu? – spytałam się, patrząc w jego nieziemskie
tęczówki.
- Obiło mi
się coś o uszy – odpowiedział uśmiechnięty. Ja nie rozumiem, z czego on się tak
cieszy?!
- Ale … -
chciałam coś powiedzieć, lecz Ibi jak zwykle musiał mi przerwać.
- Żadnego
‘ale’. Musze lecieć i koniec kropka. Wracam na trening, a później idę z
chłopakami na piwo – znów musnął mój policzek, a ja wstałam ze zrezygnowaniem i
udałam się do domu.
Już zaczęło
się jeszcze bardziej chmurzyć, kiedy włączałam swój jeden z ulubionych filmów.
Wyjęłam z szafki popcorn i włączyłam płytę. Nic nie wskazywało na wielką burzę,
tylko co najwyżej na ulewę.
Nie miałam
co liczyć na towarzystwo swojego chłopaka, bo właśnie w tej chwili bawi się,
żartuje i pije piwo ze swoimi kolegami z drużyny. Na Pique też nie mam co
liczyć. Pewnie znowu przepadł ze swoją nowa dziewczyną, o której oczywiście nic
nie wiem.
Westchnęłam
głośno i zaczęłam wrażać się w ‘ Helikopter w ogniu’. Podziwiałam mojego
ukochanego aktora Josha Hartnetta, kiedy za oknem błysnęło.
- Świetnie –
mruknęłam pod nosem i wciąż starałam się skupić na filmie.
Grzmiało,
padało i błyskało co rusz. Wyłączyłam
płytę. Na serio zaczęłam się bać. Jestem sama w wielkim domu. Przykryłam się
jeszcze szczelniej kocem, jakby miał mnie ochronić przed wszystkim.
Nie
wytrzymałam i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer Ibrahima i na całe
szczęście odebrał po drugim sygnale.
- Ibi,
proszę cię. Przyjedź do mnie – powiedziałam od razu.
- Co się
stało?- spytał z troską w głosie. Założę się, że właśnie zbierał swoje manatki
z klubu.
- Boje się
burzy – powiedziałam prawie szeptem – Przyjedź tu.
- Jasne już
jadę – zaśmiał się i rozłączył.
Ja mu zaraz
dam, śmiać się ze mnie i mojego strachu do burzy. Nie moja wina, że tak
reaguję!
Położyłam
telefon na stoliku obok kanapy i owinęłam się
znów kocem.
Nie musiałam
długo na niego czekać. Po piętnastu minutach od mojego telefonu, wszedł do
mojego domu ściągając mokra marynarkę. Zaraz, marynarkę?! Na pewno był klubie!
- Chodź ty moja wariatko – powiedział i usiadł
obok mnie, przytulając mnie do siebie.
Od razu
zrobiło mi się lepiej, nie powiem.
- Jak można
bać się burzy? – zaśmiał się. Spiorunowałam go wzrokiem.
- A można! –
fuknęłam i odsunęłam się od niego.
-Oj no,
przepraszam – ponownie zbliżył się do mnie i pocałował w czubek nosa.
- Jak się
jest samą w domu, to się nawet boję pralki! – odpowiedziałam – Ja się od zawszę
boję burz.
- Skoro się
tak bardzo boisz własnego cienia, to może zamieszkamy razem? – zaproponował
patrząc tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami prosto w moje oczy.
Szczerze? Nie
wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Zaskoczyłeś
mnie – wydukałam.
- Jak prawie
zawsze – zaśmiał się
- Nie
uważasz, że to trochę za wcześnie?
- Może
trochę… - zaczął się zastanawiać.
Ja nie
chciałam jeszcze z nim mieszkać. Owszem chciałam z nim być, ale nie wiem czy
byłabym gotowa z nim zamieszkać. Nie ma co się spieszyć ze wspólnym
pomieszkiwaniem.
- Rozumiem,
że póki co to nie chcesz – skwitował lekko zasmucony.
I co ja
miałam wtedy zrobić?
- Kocham
cię, ale nie ma co się tak spieszyć z tym wszystkim – odpowiedziałam i
pocałowałam go – Wyskoczyłeś mi z ta propozycją jak Filip z konopi, a ty
oczekujesz natychmiastowej zgody? Taki rzeczy powinno się przemyśleć…
- Jasne,
rozumiem – odpowiedział bez entuzjazmu. W gorącej wodzie kąpany, no jak Boga
kocham!
- Niech
zostanie póki co tak jak jest – położyłam rękę na jego torsie i wtuliłam się w
niego. Na kogoś takiego czekałam chyba
całe swoje życie, ale nie chciałam się póki co już z niczym spieszyć. Dopiero
co udało mi się w pokojowych warunkach przedstawić Ibiego mojemu bratu, jako
oficjalnego chłopaka, a on wyskakuje mi ze wspólnym mieszkaniem. Szczerze? To
boję się, jakby to było jakbyśmy razem zamieszkali. Każdy z nas ma swoje
odrębne zwyczaje i trudno byłoby się do nich dostosować z dnia na dzień.
Chciałam go jeszcze bardziej poznać, a to by nam obojgu wyszło na dobre.
_____
no to do końca pozostało nam dwa odcinki + epilog!
po drugie primo : MAM BILETY NA MECZ POLSKA-URUGWAJ! <3
kocham swojego tatę <3
po trzecie primo, które się powtarza : trzy opowiadania sie piszą, dwa są napisane! + dwa jednoparty mam w zanadrzu ^^
p.s ja się chyba nie nauczę pisać długich notek :C
p.s ja się chyba nie nauczę pisać długich notek :C
Do napisania :**
swietny rozdzial :> mam nadzieje ze ibi sie na nia obrazi. bo przeciez wszystko bedzie dobrze, nie ? :> pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMASZ BILET?!?!!?!?!?!? MASZ BILET?!!?! o matko, serio masz bilet? jak ja ci zazdroszczęęę!! Odicnek wspaniały, ale... kurdem, szacun! czapki z głów :d Czekam na nexta i pozdrawiam! C:
OdpowiedzUsuńJuż ? Tak szybko koniec? :D
OdpowiedzUsuńJakoś szybko się kończą te wszystkie opowiadania . :D
Może dlatego, że mało które czytam od początku . :D
Czekam, na następny . :P A u mnie dziewiątka , na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com
Straaaaasznie ci zazdroszczę bilecików :) No i oczywiście co jeszcze- szkoda, że już kończysz, ale nie mogę się doczekać nowości
OdpowiedzUsuńZaczytałem się.
OdpowiedzUsuń25 year-old Web Designer III Travus Gaylord, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Funny Bones and Rugby. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari Dino 206SP. zobacz te strone internetowa
OdpowiedzUsuń