poniedziałek, 5 listopada 2012

17.



- Było nie najgorzej – mruknęłam do Ibrahima, który pomagał mi posprzątać po kolacji. Zmywałam naczynia, a on je wycierał na sucho i układał do szafek.
- Było naprawdę dobrze! Spodziewałem się raczej morderstwa z jego strony – zaśmiał się i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego, by móc spojrzeć mu w oczy i musnęłam jego wargi.  Potem przytuliłam się do niego, trzymając swoje mokre ręce jak najdalej od jego wspaniałej marynarki, w której tak bosko wyglądał.
- Muszę przerwać ten idealny moment – powiedział i odsunął się delikatnie ode mnie- Za  cztery dni wylatuję do Holandii, na trzydniowe zgrupowanie.
Wypuściłam głośno powietrze i wróciłam do zmywania naczyń.  Rozstać się z nim na trzy dni?! Toż to nie możliwe będzie! Jak ja ledwo wytrzymuję jeden dzień bez niego.
- Wiesz, że to niewykonalne? – oznajmiłam mu i dałam talerz do przetarcia. Uśmiechnął się zniewalająco i odpowiedział, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę

*
Następnego ponurego z resztą ranka, musiałam być wcześniej na Camp Nou. Miałam poukładać alfabetycznie papiery zawodników. Zamknęłam się w swoim gabineciku i włączając radio, sortowałam dokumenty.
Mówili w radio o nadchodzących burzach. Na samo słowo ’burza’ dostaję gęsiej skórki. Te pioruny i błyskawice, są przerażające! A jeszcze Ibrahim miał lecieć do Holandii. No po prostu genialnie!
Po godzinie spędzonej w gabinecie wstałam z fotela i wyciągnęłam się. Postrzykało mi tam i ówdzie i zaniosłam papiery do Sandro, który podziękował mi za wykonanie pracy. Posłałam mu tylko uśmiech i wyszłam z pomieszczenia, udając się na murawę, gdzie zaczynał się właśnie trening chłopaków.
Usiadłam na jednym z miejsc rezerwowych i obserwowałam zabieganego Gerarda, który wciąż odpracowywał swoją karę za te fajerwerki na stadionie.
Nawet nie wiedziałam kiedy koło mnie zjawił się Ibrahim, który pocałował mnie w policzek na przywitanie. Od razu ten dzień stał się lepszy!
- Wiesz, że mają być burze w tym tygodniu? – spytałam się, patrząc w jego nieziemskie tęczówki.
- Obiło mi się coś o uszy – odpowiedział uśmiechnięty. Ja nie rozumiem, z czego on się tak cieszy?!
- Ale … - chciałam coś powiedzieć, lecz Ibi jak zwykle musiał mi przerwać.
- Żadnego ‘ale’. Musze lecieć i koniec kropka. Wracam na trening, a później idę z chłopakami na piwo – znów musnął mój policzek, a ja wstałam ze zrezygnowaniem i udałam się do domu.
Już zaczęło się jeszcze bardziej chmurzyć, kiedy włączałam swój jeden z ulubionych filmów. Wyjęłam z szafki popcorn i włączyłam płytę. Nic nie wskazywało na wielką burzę, tylko co najwyżej na ulewę.
Nie miałam co liczyć na towarzystwo swojego chłopaka, bo właśnie w tej chwili bawi się, żartuje i pije piwo ze swoimi kolegami z drużyny. Na Pique też nie mam co liczyć. Pewnie znowu przepadł ze swoją nowa dziewczyną, o której oczywiście nic nie wiem.
Westchnęłam głośno i zaczęłam wrażać się w ‘ Helikopter w ogniu’. Podziwiałam mojego ukochanego aktora Josha Hartnetta, kiedy za oknem błysnęło.
- Świetnie – mruknęłam pod nosem i wciąż starałam się skupić na filmie.
Grzmiało, padało i błyskało co rusz.  Wyłączyłam płytę. Na serio zaczęłam się bać. Jestem sama w wielkim domu. Przykryłam się jeszcze szczelniej kocem, jakby miał mnie ochronić przed wszystkim.
Nie wytrzymałam i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer Ibrahima i na całe szczęście odebrał po drugim sygnale.
- Ibi, proszę cię. Przyjedź do mnie – powiedziałam od razu.
- Co się stało?- spytał z troską w głosie. Założę się, że właśnie zbierał swoje manatki z klubu.
- Boje się burzy – powiedziałam prawie szeptem – Przyjedź tu.
- Jasne już jadę – zaśmiał się i rozłączył.
Ja mu zaraz dam, śmiać się ze mnie i mojego strachu do burzy. Nie moja wina, że tak reaguję!
Położyłam telefon na stoliku obok kanapy i owinęłam się  znów kocem.

Nie musiałam długo na niego czekać. Po piętnastu minutach od mojego telefonu, wszedł do mojego domu ściągając mokra marynarkę. Zaraz, marynarkę?! Na pewno był klubie!
-  Chodź ty moja wariatko – powiedział i usiadł obok mnie, przytulając mnie do siebie.
Od razu zrobiło mi się lepiej, nie powiem.
- Jak można bać się burzy? – zaśmiał się. Spiorunowałam go wzrokiem.
- A można! – fuknęłam i odsunęłam się od niego.
-Oj no, przepraszam – ponownie zbliżył się do mnie i pocałował w czubek nosa.
- Jak się jest samą w domu, to się nawet boję pralki! – odpowiedziałam – Ja się od zawszę boję burz.
- Skoro się tak bardzo boisz własnego cienia, to może zamieszkamy razem? – zaproponował patrząc tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami prosto w moje oczy.
Szczerze? Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Zaskoczyłeś mnie – wydukałam.
- Jak prawie zawsze – zaśmiał się
- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie?
- Może trochę… - zaczął się zastanawiać.
Ja nie chciałam jeszcze z nim mieszkać. Owszem chciałam z nim być, ale nie wiem czy byłabym gotowa z nim zamieszkać. Nie ma co się spieszyć ze wspólnym pomieszkiwaniem.
- Rozumiem, że póki co to nie chcesz – skwitował lekko zasmucony.
I co ja miałam wtedy zrobić?
- Kocham cię, ale nie ma co się tak spieszyć z tym wszystkim – odpowiedziałam i pocałowałam go – Wyskoczyłeś mi z ta propozycją jak Filip z konopi, a ty oczekujesz natychmiastowej zgody? Taki rzeczy powinno się przemyśleć…
- Jasne, rozumiem – odpowiedział bez entuzjazmu. W gorącej wodzie kąpany, no jak Boga kocham!
- Niech zostanie póki co tak jak jest – położyłam rękę na jego torsie i wtuliłam się w niego.  Na kogoś takiego czekałam chyba całe swoje życie, ale nie chciałam się póki co już z niczym spieszyć. Dopiero co udało mi się w pokojowych warunkach przedstawić Ibiego mojemu bratu, jako oficjalnego chłopaka, a on wyskakuje mi ze wspólnym mieszkaniem. Szczerze? To boję się, jakby to było jakbyśmy razem zamieszkali. Każdy z nas ma swoje odrębne zwyczaje i trudno byłoby się do nich dostosować z dnia na dzień. Chciałam go jeszcze bardziej poznać, a to by nam obojgu wyszło  na dobre.
_____
no to do końca pozostało nam dwa odcinki + epilog!
po drugie primo : MAM BILETY NA MECZ POLSKA-URUGWAJ! <3
kocham swojego tatę <3
po trzecie primo, które się powtarza : trzy opowiadania sie piszą, dwa są napisane! + dwa jednoparty mam w zanadrzu ^^
p.s ja się chyba nie nauczę pisać długich notek :C
Do napisania :**

6 komentarzy:

  1. swietny rozdzial :> mam nadzieje ze ibi sie na nia obrazi. bo przeciez wszystko bedzie dobrze, nie ? :> pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. MASZ BILET?!?!!?!?!?!? MASZ BILET?!!?! o matko, serio masz bilet? jak ja ci zazdroszczęęę!! Odicnek wspaniały, ale... kurdem, szacun! czapki z głów :d Czekam na nexta i pozdrawiam! C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Już ? Tak szybko koniec? :D
    Jakoś szybko się kończą te wszystkie opowiadania . :D
    Może dlatego, że mało które czytam od początku . :D
    Czekam, na następny . :P A u mnie dziewiątka , na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Straaaaasznie ci zazdroszczę bilecików :) No i oczywiście co jeszcze- szkoda, że już kończysz, ale nie mogę się doczekać nowości

    OdpowiedzUsuń
  5. 25 year-old Web Designer III Travus Gaylord, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Funny Bones and Rugby. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari Dino 206SP. zobacz te strone internetowa

    OdpowiedzUsuń