poniedziałek, 12 listopada 2012

18.



Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że jestem w salonie. Moja głowa leżała na czymś co się unosiło równomiernie i obejmowała mnie czyjaś ręka. Zdziwiłam się lekko  i uniosłam głowę. Zobaczyłam chyba najpiękniejszy  obrazek jaki mogłabym sobie wyobrazić. Śpiący Ibrahim wyglądał tak słodko. Odchrząknęłam i Ibi od razu się obudził. Wstałam z niego, by umożliwić mu to samo i potem tylko zobaczyłam jak kręci głową na wszystkie strony i masuje swój kark.
- Nie wyspałeś się – powiedziałam  i musnęłam jego usta.
- Porozciągam się na treningu i będzie dobrze. A spało mi się wyśmienicie, bo miałem ciebie blisko – odpowiedział i wpił się w moje usta.
- Kiedyś da się to zrobić – szepnęłam mu w ucho i poszłam do kuchni. Nie odwróciłam się  do niego, bo wiedziałam co jego twarz teraz wyraża. Miłe zaskoczenie.
W nocy miałam naprawdę  miły sen. Opowiadał on o  naszym wspólnym mieszkaniu w ogromnym domu! Mieliśmy trójkę dzieci i psa.
Dało mi to dużo do myślenia i powiedziałam Ibiemu to co powiedziałam.
- Że co?- spytał się, wchodząc za mną do kuchni.
- To co słyszałeś. Zamieszkamy ze sobą, ale jeszcze nie teraz – odpowiedziałam mu stojąc  plecami do niego. Wyjęłam chleb, masło i ser, by zrobić kanapki.
- Cholera, muszę iść na trening – mruknął i wyszedł szybko z mojego domu.
Nie musiałam się dzisiaj tym przejmować, bo sama miałam dzień wolny. Niby świeciło słońce, ale znów zbierało się na burzę. Było wyjątkowo duszno i miało tak pozostać przez najbliższe kilka dni. Westchnęłam, jak tylko przypomniałam sobie o locie Ibrahima do Holandii.

Kolejne dwa dni minęły nam na wspólnym towarzystwie. Ibi nie trenował tak jak i reszta zawodników. Mieli czas dla siebie i Afellay chciał spędzić ten czas ze mną przed wylotem do Holandii. Wciąż nie ulegał moim namowom, by nie leciał. Ale on kwitował to ‘ mus to mus’.
Na ostatni wieczór przed jego wylotem, będąc w salonie wpiłam się w jego usta i zaciągnęłam do swojego łóżka na piętro. Zamknęłam za sobą drzwi i wręcz rzuciłam go na łóżko. Nie powiem, bardzo tego chciałam!
- Nie – powiedział i oderwał się ode mnie. Spojrzałam na niego pytająco, kiedy usiadł na łóżku. – Jutro wyjeżdżam i chcę wiedzieć, że najlepsze jest jeszcze przede mną – zaśmiał się. Zbliżył się do mnie i musnął moje wargi.
Co ja mogłam? Po prostu się do niego przytuliłam i myślałam, jaki to on jest wspaniały.

*

- Chmury nad Barceloną*. Ibi to naprawdę źle znaczy – mówiłam mu, chcąc go wciąż przekonać do tego by został w Hiszpanii.  Położyłam rękę na jego torsie i przytuliłam się.
- Muszę lecieć i nic tego nie zmieni – szepnął mi w ucho i pocałował moje czoło. – Idź już. Zobaczymy się niedługo – tym razem musnął moje wargi i udał się do kontroli.
Westchnęłam tylko i wyszłam z terminalu, nie odwracając się w stronę Ibiego. Znając mnie to bym się rozpłakała, rzuciła na jego szyję i nie wypuściła go. Cała ja.
Wsiadłam do taksówki kiedy zaczęło lać jak z cebra. Po mniej więcej półgodzinnej jeździe, zapłaciłam kierowcy i wybiegłam w stronę swojego domu. Wzięłam głęboki wdech i wydech jak tylko zamknęłam drzwi. Ściągnęłam mokre rzeczy i przebrałam się w suche. No tak fatalnej pogody już dawno nie było!
Zrobiłam pranie oraz je powiesiłam w łazience na linkach kiedy z włączonego telewizora zaczęła lecieć transmisja na żywo. Usłyszałam tylko o jakieś katastrofie lotniczej. Zbiegłam na dół i podgłośniłam odbiornik.
- Niespełna pół godziny temu, samolot lecący z Barcelony do Amsterdamu rozbił się. Piloci i pasażerowie nie żyją. Prawdopodobnie przyczyną katastrofy były złe warunki pogodowe.
Serce zaczęło mi mocniej bić. Barcelona, Amsterdam, katastrofa. Te trzy słowa kołatały mi się w głowie. Do moich oczu zaczęły napływać  łzy. Ibi nie żyje! Miałam jednak cichą nadzieję, że nie było go w tym samolocie, że jednak żyje. Zaczęłam wybierać jego numer i dzwonić jak oszalała. Cały czas włączała się poczta głosowa.  Wybiegłam z domu jedynie w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach. Zapukałam w drzwi Gerarda, który otworzył je lekko zaspany.
- Ibi nie żyje – zaczęłam panikować i płakać. On momentalnie się obudził i zaprosił do środka.
- Jak to? – pytał, przejeżdżając ręką po zaspanej jeszcze twarzy.
- W wiadomościach mówili, że samolot lecący z Barcelony do Amsterdamu rozbił się i nikt tego nie przeżył – rozpłakałam się na dobre. Pique przytulił mnie i pocieszał słowami, że nie wolno mi tak myśleć. Że on na pewno żyje i może jednak nie wsiadł do tego felernego samolotu.
- Jak nie wsiadł, jak odprowadziłam go na lotnisko! Telefon ma wyłączony! – krzyknęłam i jeszcze mocniej wtuliłam się w koszulkę Pique, która robiła mu za piżamę. Uspokajał mnie gładząc delikatnie moje ramię.
- Na pewno nic mu nie jest – powtarzał.
Chciałabym być tak przekonana jak on. Czułam jak moje serce rozpadło się na milion kawałeczków. Ibi był jedyną osobą, którą tak kochałam, a teraz co?  Moje szczęście się chyba rozpadło. Wciąż zerkałam na ekran swojego telefonu, z nadzieją, że jednak zadzwoni i powie, że nic mu nie jest.
_____
* Chmury nad Barceloną, to tłumaczenie z hiszpańskiego na polski, adresu bloga 
została nam dziewiętnastka i epilog.... po zakończeniu tego opowiadania, wystartuję z Piazonem :)

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> jak to? Ibi?! Nie żyje?!? Nie zgadzam się!!!!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu ;c Moje serduszko pęka i mam nadzieję, że to tylko głupie nieporozumienie ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze jak mogłaś?! Uśmiercić Ibiego, wow!
    Po drugie wciąż wierzę w to, że przeżył, bo przeżył jakimś cudem prawda?
    Udał Ci się jakiś dłuższy rozdział.


    P.S. Ach, ta kobieca intuicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział.
    Ale Ibi przeżył, nie?
    On musi przeżyć !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmierciłaś Ibiego? Dlaczego?
    Ogólnie to rozdział bardzo mi się podoba, pomimo tego, że ma takie przykre i smutne zakończenie..

    OdpowiedzUsuń
  6. TAK!!!!!! TAAAAAAAAK <333333333333333333333 dobrze wiesz, jak mnie to cieszy <3 A giń, ty diable wcielony, wszyscy wy umrzyjcie! :D hłehehewklhewhkehkehkehjehqfx cts no. :D nareszcie zero kwiatków, tęcz i8 tak dalej, ach, brakowało mi tu jakiejś śmierci :D Nienormalna jestem, wiem :D No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no . On nie umrze. Bo nie umrze. nie ?
    Nie zrb. tego . -,-
    P.S. Dziesiątka na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. NIEEEEEEEEE Ibi musi żyć! Ja mu nie pozwolę umrzeć, o nje! Polecę ze spadochronem i tam go złapię <3
    Pisz szybko, bo ja tu w niepewności żyję! *_*

    OdpowiedzUsuń