Otworzyłam
oczy i stwierdziłam, że jestem w salonie. Moja głowa leżała na czymś co się
unosiło równomiernie i obejmowała mnie czyjaś ręka. Zdziwiłam się lekko i uniosłam głowę. Zobaczyłam chyba
najpiękniejszy obrazek jaki mogłabym
sobie wyobrazić. Śpiący Ibrahim wyglądał tak słodko. Odchrząknęłam i Ibi od
razu się obudził. Wstałam z niego, by umożliwić mu to samo i potem tylko
zobaczyłam jak kręci głową na wszystkie strony i masuje swój kark.
- Nie
wyspałeś się – powiedziałam i musnęłam
jego usta.
- Porozciągam
się na treningu i będzie dobrze. A spało mi się wyśmienicie, bo miałem ciebie
blisko – odpowiedział i wpił się w moje usta.
- Kiedyś da
się to zrobić – szepnęłam mu w ucho i poszłam do kuchni. Nie odwróciłam
się do niego, bo wiedziałam co jego twarz
teraz wyraża. Miłe zaskoczenie.
W nocy
miałam naprawdę miły sen. Opowiadał on
o naszym wspólnym mieszkaniu w ogromnym
domu! Mieliśmy trójkę dzieci i psa.
Dało mi to
dużo do myślenia i powiedziałam Ibiemu to co powiedziałam.
- Że co?-
spytał się, wchodząc za mną do kuchni.
- To co
słyszałeś. Zamieszkamy ze sobą, ale jeszcze nie teraz – odpowiedziałam mu
stojąc plecami do niego. Wyjęłam chleb,
masło i ser, by zrobić kanapki.
- Cholera,
muszę iść na trening – mruknął i wyszedł szybko z mojego domu.
Nie musiałam
się dzisiaj tym przejmować, bo sama miałam dzień wolny. Niby świeciło słońce,
ale znów zbierało się na burzę. Było wyjątkowo duszno i miało tak pozostać
przez najbliższe kilka dni. Westchnęłam, jak tylko przypomniałam sobie o locie
Ibrahima do Holandii.
Kolejne dwa
dni minęły nam na wspólnym towarzystwie. Ibi nie trenował tak jak i reszta
zawodników. Mieli czas dla siebie i Afellay chciał spędzić ten czas ze mną
przed wylotem do Holandii. Wciąż nie ulegał moim namowom, by nie leciał. Ale on
kwitował to ‘ mus to mus’.
Na ostatni
wieczór przed jego wylotem, będąc w salonie wpiłam się w jego usta i
zaciągnęłam do swojego łóżka na piętro. Zamknęłam za sobą drzwi i wręcz
rzuciłam go na łóżko. Nie powiem, bardzo tego chciałam!
- Nie –
powiedział i oderwał się ode mnie. Spojrzałam na niego pytająco, kiedy usiadł
na łóżku. – Jutro wyjeżdżam i chcę wiedzieć, że najlepsze jest jeszcze przede
mną – zaśmiał się. Zbliżył się do mnie i musnął moje wargi.
Co ja
mogłam? Po prostu się do niego przytuliłam i myślałam, jaki to on jest
wspaniały.
*
- Chmury nad
Barceloną*. Ibi to naprawdę źle znaczy – mówiłam mu, chcąc go wciąż przekonać
do tego by został w Hiszpanii. Położyłam
rękę na jego torsie i przytuliłam się.
- Muszę
lecieć i nic tego nie zmieni – szepnął mi w ucho i pocałował moje czoło. – Idź
już. Zobaczymy się niedługo – tym razem musnął moje wargi i udał się do
kontroli.
Westchnęłam
tylko i wyszłam z terminalu, nie odwracając się w stronę Ibiego. Znając mnie to
bym się rozpłakała, rzuciła na jego szyję i nie wypuściła go. Cała ja.
Wsiadłam do
taksówki kiedy zaczęło lać jak z cebra. Po mniej więcej półgodzinnej jeździe,
zapłaciłam kierowcy i wybiegłam w stronę swojego domu. Wzięłam głęboki wdech i
wydech jak tylko zamknęłam drzwi. Ściągnęłam mokre rzeczy i przebrałam się w
suche. No tak fatalnej pogody już dawno nie było!
Zrobiłam
pranie oraz je powiesiłam w łazience na linkach kiedy z włączonego telewizora
zaczęła lecieć transmisja na żywo. Usłyszałam tylko o jakieś katastrofie
lotniczej. Zbiegłam na dół i podgłośniłam odbiornik.
- Niespełna
pół godziny temu, samolot lecący z Barcelony do Amsterdamu rozbił się. Piloci i
pasażerowie nie żyją. Prawdopodobnie przyczyną katastrofy były złe warunki
pogodowe.
Serce
zaczęło mi mocniej bić. Barcelona, Amsterdam, katastrofa. Te trzy słowa
kołatały mi się w głowie. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ibi nie żyje! Miałam jednak cichą
nadzieję, że nie było go w tym samolocie, że jednak żyje. Zaczęłam wybierać
jego numer i dzwonić jak oszalała. Cały czas włączała się poczta głosowa. Wybiegłam z domu jedynie w krótkich spodenkach
i koszulce na ramiączkach. Zapukałam w drzwi Gerarda, który otworzył je lekko
zaspany.
- Ibi nie
żyje – zaczęłam panikować i płakać. On momentalnie się obudził i zaprosił do
środka.
- Jak to? –
pytał, przejeżdżając ręką po zaspanej jeszcze twarzy.
- W
wiadomościach mówili, że samolot lecący z Barcelony do Amsterdamu rozbił się i
nikt tego nie przeżył – rozpłakałam się na dobre. Pique przytulił mnie i
pocieszał słowami, że nie wolno mi tak myśleć. Że on na pewno żyje i może
jednak nie wsiadł do tego felernego samolotu.
- Jak nie
wsiadł, jak odprowadziłam go na lotnisko! Telefon ma wyłączony! – krzyknęłam i
jeszcze mocniej wtuliłam się w koszulkę Pique, która robiła mu za piżamę.
Uspokajał mnie gładząc delikatnie moje ramię.
- Na pewno
nic mu nie jest – powtarzał.
Chciałabym
być tak przekonana jak on. Czułam jak moje serce rozpadło się na milion
kawałeczków. Ibi był jedyną osobą, którą tak kochałam, a teraz co? Moje szczęście się chyba rozpadło. Wciąż
zerkałam na ekran swojego telefonu, z nadzieją, że jednak zadzwoni i powie, że
nic mu nie jest.
_____
* Chmury nad
Barceloną, to tłumaczenie z hiszpańskiego na polski, adresu bloga
została nam dziewiętnastka i epilog.... po zakończeniu tego opowiadania, wystartuję z Piazonem :)
świetny rozdział :> jak to? Ibi?! Nie żyje?!? Nie zgadzam się!!!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBoziu ;c Moje serduszko pęka i mam nadzieję, że to tylko głupie nieporozumienie ;c
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jak mogłaś?! Uśmiercić Ibiego, wow!
OdpowiedzUsuńPo drugie wciąż wierzę w to, że przeżył, bo przeżył jakimś cudem prawda?
Udał Ci się jakiś dłuższy rozdział.
P.S. Ach, ta kobieca intuicja
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńAle Ibi przeżył, nie?
On musi przeżyć !!
Uśmierciłaś Ibiego? Dlaczego?
OdpowiedzUsuńOgólnie to rozdział bardzo mi się podoba, pomimo tego, że ma takie przykre i smutne zakończenie..
TAK!!!!!! TAAAAAAAAK <333333333333333333333 dobrze wiesz, jak mnie to cieszy <3 A giń, ty diable wcielony, wszyscy wy umrzyjcie! :D hłehehewklhewhkehkehkehjehqfx cts no. :D nareszcie zero kwiatków, tęcz i8 tak dalej, ach, brakowało mi tu jakiejś śmierci :D Nienormalna jestem, wiem :D No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńNie no . On nie umrze. Bo nie umrze. nie ?
OdpowiedzUsuńNie zrb. tego . -,-
P.S. Dziesiątka na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com
NIEEEEEEEEE Ibi musi żyć! Ja mu nie pozwolę umrzeć, o nje! Polecę ze spadochronem i tam go złapię <3
OdpowiedzUsuńPisz szybko, bo ja tu w niepewności żyję! *_*